Grigorij Grabowoj, rosyjski pseudouzdrowiciel, wyszedł właśnie z więzienia. Sąd zwolnił go warunkowo po odsiedzeniu połowy ośmioletniego wyroku. Jeszcze przed opuszczeniem kolonii karnej w Kraju Permskim deklarował, że chętnie wybierze się do Mieżdurieczeńska, gdzie niedawno w katastrofie w kopalni węgla zginęło 67 osób, a wciąż trwają poszukiwania kolejnych 22.
Grabowoj zarabiał na życie „uzdrawianiem ludzi”. Na jego stronie internetowej można przeczytać, że „zapobiega katastrofom i ratuje od chorób. Swoje zdolności jasnowidztwa, przepowiadania i uzdrawiania realizuje, przekazując technologie autorskiego nauczania”.
Jeszcze zanim przeniósł się do Rosji w połowie lat 90., z jego usług miały korzystać, chwaląc skuteczność, linie lotnicze w Uzbekistanie, gdzie wówczas mieszkał. Grabowoj podpisywał z nimi kontrakty na zapobieganie katastrofom przez „diagnostykę i prognozowanie problemów technicznych”. Po latach ówcześni pracodawcy potwierdzali w mediach, że uratował w ten sposób wiele istnień ludzkich.
Grabowoj od początku miał żyłkę do interesów i potrafił przekuć swoje „indywidualne zdolności” w gotówkę - w każdej umowie o pracę występował w imieniu innej firmy, patentował kolejne wynalazki, przedstawiał kolejne tytuły naukowe (których prawdziwość zresztą niejednokrotnie podważano).
Gdy opublikował swoje zdjęcie z prezydentem Kazachstanu Nursułtanem Nazarbajewem, twierdząc, że został on jego uczniem, przedstawicielstwo Astany w Moskwie oświadczyło, że zdjęcie zostało podrobione.