Poprawki właśnie trafiły do Dumy, a w rosyjskich mediach zawrzało. „Walka z terroryzmem będzie tajna”, „Ustawa przeciwko mediom” – krzyczą nagłówki. Pesymiści twierdzą, że po wejściu ustawy w życie nie będzie można wytłumaczyć czytelnikowi, co to jest pas szachidów, albo opisać, jak działają terroryści. „Rola dziennikarza ograniczy się do poinformowania, że doszło do zamachu” – alarmuje w „Kommiersancie” działacz praw człowieka Lew Lewinson.
Proponowane zmiany to dodanie do spisu informacji tajnych m.in. „danych dotyczących ochrony obiektów szczególnie ważnych i potencjalnie zagrożonych”. Chodzi o obiekty „przemysłowe, transportowe, energetyczne, łączności, nauki, rolnictwa, miejskich systemów komunalnych”. Czyli za „szczególnie ważny” i „potencjalnie zagrożony” można uznać praktycznie każdy element infrastruktury. Krytycy poprawek wskazują też, że samo pojęcie „działalności dotyczącej przeciwdziałania terroryzmowi” nie jest zdefiniowane w rosyjskim prawie.
Sytuacja jest tym bardziej paradoksalna, że autorzy noweli przekonują, iż zmiany w ustawie mają przeciwdziałać nieuzasadnionemu ograniczaniu dostępu do informacji związanych z walką z terroryzmem. Ale komentatorzy zwracają uwagę, że nieprecyzyjność sformułowań może otworzyć służbom specjalnym furtkę do nadużyć.
Może pojawić się interpretacja, że tajemnicą jest objęta sama działalność terrorystów. Obawy są tym większe, że w Dumie czeka też poprawka, która zwiększa uprawnienia Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Daje jej pracownikom prawo do „stosowania środków specjalnej profilaktyki”, czyli do wysyłania obywatelom ostrzeżeń, których zignorowanie będzie grozić odpowiedzialnością karną. Według dość naiwnych wyjaśnień optujących za poprawkami posłów Jednej Rosji chodzi o zapobieganie przestępstwom przez nakłanianie obywateli, by „nie schodzili ze dobrej drogi”. Według innych to kolejny instrument zastraszania społeczeństwa. [i]Korespondencja z Moskwy[/i]