Witając Hugo Chaveza, prezydent Aleksander Łukaszenko nie szczędził mu słów wdzięczności i podziwu, przypisując prezydentowi Wenezueli nawet nadprzyrodzone zdolności.
– Jestem ci wdzięczny nie tylko za ropę i inne dostawy, lecz także za słońce, które nam przywiozłeś (w sobotę w Mińsku było słonecznie – red.) – powiedział białoruski lider. Zaznaczając, że nie chce być dłużnikiem Caracas, Łukaszenko obiecał Chavezowi, że Białoruś „zrobi dla Wenezueli tyle, że nigdy nie pożałujesz, iż się z nami związałeś”. Hugo Chavez odwdzięczył mu się zapewnieniem, że „białoruskim rafineriom nie zabraknie ropy przez najbliższych 200 lat”.
Podkreślał, że w stosunkach Wenezueli i Białorusi nie należy operować kategoriami dłużników. – Jesteśmy towarzyszami. Wspólnie budujemy alternatywę dla światowego imperializmu – oznajmił Chavez, zasiadając z białoruskim partnerem do stołu rozmów.
Najważniejszym efektem wizyty Chaveza w Mińsku stało się podpisanie umowy o dostarczeniu na Białoruś w ciągu najbliższych trzech lat 30 milionów ton wenezuelskiej ropy. Zważywszy na ograniczenie od początku roku dostaw taniej ropy z Rosji, gwarancje ze strony Chaveza mają dla Łukaszenki ogromne znaczenie. Nie tylko gospodarcze, ale i polityczne.
– To była demonstracja, że nie przepadniemy bez Moskwy, bo mamy na świecie niezawodnych przyjaciół – ocenia wyniki spotkania prezydentów białoruski politolog Aleksander Kłaskouski. Ekspert przypomina, że kiedy Mińsk miał problemy finansowe, Chavez wspomagał Łukaszenkę także finansowo.