Wszyscy otrzymali prawdopodobnie po 1500 – 2000 forintów na głowę (5 – 7 euro).
– Nie interesuje mnie ani przemowa Orbana, ani polityka – powiedział jeden z nich portalowi Origo.hu. Przyznał, że poszedł tam wyłącznie dla pieniędzy, ale nie chciał zdradzić nazwy firmy, która mu zapłaciła. – Naszym zadaniem było stać, patrzeć i klaskać – powiedział. Inny dodał: – Przynajmniej dostałem kieszonkowe.
15 marca – w rocznicę węgierskiego powstania w 1848 roku – przed gmachem Muzeum Narodowego zgromadziło się 20 tys. ludzi. Jak informowały media, był taki ścisk, że wiele osób zasłabło. Kamery często pokazywały schody, na których stało bardzo dużo młodych ludzi. Jak przyznał rzecznik Orbana, ich pojawienie się tam było zaplanowane jako część uroczystości.
W Internecie pojawiły się głosy, że Origo wymyśliło tę historię, gdyż sympatyzuje z opozycyjnymi socjalistami. Inni przypominali, że socjaliści, którzy przez osiem lat rządzili przed Orbanem, też kiedyś płacili Romom, by wzięli udział w wyborach i oddali na nich głos. Po wystąpieniu 15 marca Orbanowi dostało się też z powodu Siedmiogrodu. Premier miał zasugerować, że powinien on wrócić do Węgier. Tak przynajmniej odebrała to Rumunia, która już domaga się od węgierskiego rządu wyjaśnień.
Fidesz popiera dziś 31 proc. Węgrów. To najniższy wynik, odkąd rok temu centroprawica wygrała wybory.