Hitlerowska „polityka przemocy" nie jest wystarczającym uzasadnieniem masowych wypędzeń Niemców z Polski – taką tezę zaprezentowała wczoraj Erika Steinbach na dorocznym przyjęciu Związku Wypędzonych (BdV) w Berlinie. Powołując się na przykłady Belgii i Francji doszła do wniosku, że gdyby przyczyną wypędzeń Niemców miały być jedynie zbrodnie nazistowskie, to oba te kraje powinny po wojnie wysiedlić mniejszość niemiecką. – Belgia została tak samo napadnięta jak Polska – argumentowała przewodnicząca BdV, przypominając o masakrze w Vinkt, gdzie Niemcy zamordowali 86 osób. Mówiła też o masakrze Oradour. gdzie oddział Waffen SS wymordował niemal całą ludność miasteczka w odwecie za zabicie przez ruch oporu swego oficera. – Oradour jest doskonałym przykładem „nazistowskich ekscesów" we Francji. Dlaczego jednak mieszkańcy Kraju Saary nie zostali wypędzeni przez Francuzów? A Kraj Saary znalazł się po 1945 roku pod zarządem Francji tak jak wschodnie obszary Rzeszy pod zarządem polskim i rosyjskim – mówiła wczoraj Steinbach.

Swe przemówienie zamierzała wygłosić w obecności kanclerz Angeli Merkel, która jednak na uroczystość nie przybyła, gdyż ma kłopoty z poruszaniem się o kulach po niedawnej operacji łękotki. Kanclerz reprezentował nowy szef niemieckiego MSW Hans-Peter Friedrich, który nie odniósł się bezpośrednio do tez wygłoszonych przez przewodniczącą BdV. Nie wiadomo, jak zareagowałaby pani kanclerz.

Erika Steibach nie rozwinęła dalej swych myśli i nie wyjaśniła wczoraj, dlaczego Polska postąpiła z Niemcami po wojnie inaczej niż Francuzi czy Belgowie. Wcześniej mówiła wyraźnie, że Polska zamierzała się pozbyć mniejszości niemieckiej długo przed II wojną i dopiero klęska III Rzeszy umożliwiła realizację tych zamiarów. Tak więc wypędzeni z Polski Niemcy nie są ofiarami Hitlera, lecz polskiej germanofobii. Przynajmniej w znacznej części – bo jak przyznała wczoraj – „bez narodowego socjalizmu masowe wypędzenie Niemców nie byłoby możliwe".

Mówiła to i wcześniej, wskazując na bezprawny charakter przymusowych wysiedleń Niemców z naszego kraju po wojnie. Najczęściej jednak przywoływała argumenty o niedopuszczalności stosowania przez polskie władze zbiorowej odpowiedzialności wobec niemieckiej ludności, zapominając przy tym o postanowieniach konferencji poczdamskiej z 1945 roku, gdzie usankcjonowano transfer ludności w następstwie zmiany granic naszego kraju.

Porównanie powojennej Polski z Francją i Belgią pojawiło się jednak w argumentacji przewodniczącej BdV po raz pierwszy, przynajmniej w takiej postaci. Chodziło jej o podkreślenie, że wypędzenia Niemców były nie tylko niezgodne z prawem międzynarodowym, ale też, że nie były konieczne. Ale czy można było sobie po II wojnie światowej wyobrazić Polskę w nowych granicach, w której znajdowałaby się licząca 8 mln osób mniejszość niemiecka, zamieszkującą zwarcie jedną trzecią terytorium kraju? Czy mogło się z tym pogodzić 24 mln Polaków mających świeżo w pamięci wszystko to, co działo się w czasach okupacji? Czy granica polsko-niemiecka nie byłaby w takiej sytuacji nic nieznaczącą kreską na mapie? Zadałem kiedyś te pytania Erice Steinbach. – Oczywiście, że nie należało wypędzać Niemców, lecz ułożyć z nimi relacje w nowych warunkach – odpowiedziała.