„Z powodu zbyt wielkiej populacji stworzymy w Stambule dwa nowe miasta" – ogłosił szef tureckiego rządu Recep Tayip Erdogan, przedstawiając program rządzącej islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) przed czerwcowymi wyborami do parlamentu. Stworzenie dwóch miast miałoby ułatwić zarządzanie największą metropolią Europy, w której mieszka już 17 milionów ludzi.
Z terenów wschodniej Turcji ciągle napływają do miasta nowi mieszkańcy. Zarządzanie miastem jest utrudnione także dlatego, że przedziela je cieśnina Bosfor i żadna ze stron nie ma pełnej infrastruktury koniecznej do samodzielnego istnienia. Odrębne miasta miałyby powstać właśnie po europejskiej i azjatyckiej stronie cieśniny.
Erdogan doskonale zdaje sobie sprawę z bolączek dawnej stolicy imperium ottomańskiego, bo zanim został premierem, był burmistrzem Stambułu. Szef rządu zapewnia, że oba miasta będą ze sobą świetnie skomunikowane. W tej chwili oba brzegi Bosforu łączą dwa mosty i częste połączenia promowe. Partia rządząca obiecuje zbudowanie trzeciego mostu, a także dwóch tuneli pod Bosforem, dla samochodów i pociągów.
– Pomysł nie jest nowy. Występowała z nim już opozycja. Miasto się rozrasta ponad wszelkie normy z powodu niekontrolowanej migracji ze wschodniej Turcji. Na razie jednak mamy bardzo ogólnikowe pomysły. Nie wiadomo nawet, jak miałyby się te nowe miasta nazywać – mówi „Rz" Fadi Hakura, turecki ekspert brytyjskiego instytutu Chatham House.
Niewykluczone, że zachodnia część miasta zostałaby przy nazwie Stambuł, a wschodnia przejęłaby nazwę Anatolia – od regionu, w którym się znajduje. Ale nazwa to najmniejsze zmartwienie. Stworzenie nowego miasta, mimo że w oparciu o już istniejące, byłoby sporym wyzwaniem. Tureckie władze mają jednak doświadczenie w wielkich urbanistycznych projektach.