Na ulicach leżały ciała zabitych. Oddziały dowodzone przez Mahera Asada, brata rządzącego krajem prezydenta Baszara, przeczesywały też okoliczne wioski, aresztując mężczyzn w wieku od 18 do 40 lat. Zdaniem władz w Damaszku operacja ma na celu „przywrócenie porządku" w mieście, gdzie tydzień temu zabito 120 przedstawicieli służb bezpieczeństwa.
Państwowa telewizja poinformowała o odkryciu grobu, do którego rebelianci wrzucili ciała dziesięciu zabitych funkcjonariuszy. Wielu mieszkańców 50-tysięcznego miasta zdecydowało się na ucieczkę przez oddaloną o zaledwie 20 kilometrów granicę z Turcją. Uchodźcy informują, że kilka dni temu część żołnierzy przeszła na stronę powstańców. Buntownicy zaminowali mosty i drogi prowadzące do miasta, opóźniając ofensywę sił rządowych i dając mieszkańcom czas na ucieczkę.
Zdaniem władz w Damaszku buntownicy próbują wywołać konflikt religijny w Syrii. Prezydent Baszar Asad tak jak większość członków reżimu jest przedstawicielem mniejszości alawickiej. Większość mieszkańców kraju stanowią natomiast sunnici. Kiedy w latach 80. ubiegłego wieku sunnickie Bractwo Muzułmańskie rozpoczęło powstanie, reżim utopił bunt we krwi. Tym razem władze próbują demonstrować, że są gotowe szukać winnych także we własnym klanie.
Wydały zakaz wyjazdu za granicę kuzynowi prezydenta – generałowi brygady Atefowi Nadżibowi. To on odpowiadał za bezpieczeństwo w prowincji Dara, gdzie w połowie marca falę protestów sprowokowało aresztowanie grupy nastolatków, którzy malowali na murach antyreżimowe hasła. Od tamtej pory podczas tłumienia demonstracji zginęło ponad 1300 osób.
– Reżim stracił całkowicie legitymację do rządzenia. Jeśli ONZ nie zwiększy presji, w końcu dojdzie do wojny domowej, a wtedy Syria może się rozpaść. A to najgorszy scenariusz dla całego regionu – mówi „Rz" Wafik Mustafa z Conservative Arab Network w Londynie. Francja i Wielka Brytania próbują wynegocjować w Radzie Bezpieczeństwa ONZ tekst rezolucji potępiającej reżim. Szanse na jej przyjęcie są jednak niewielkie z powodu sprzeciwu Rosji i Chin.