Piotr Kowalczuk z Rzymu
46-letni Giovanni Colasante, z wykształcenia informatyk, obecnie radny w miasteczku Canosa (31 tys. mieszkańców) w Apulii, wybrał się wraz z żoną, dwojgiem dzieci, grupą krewnych i znajomych na wycieczkę po Skandynawii połączoną z rejsem pośród malowniczych fiordów. Pobyt i zwiedzanie Sztokholmu kończyła 23 sierpnia wspólna kolacja w jednej z restauracji. Gdy informatyk z rodziną wchodził do środka, jego 12-letni syn dostał ataku histerii. Za nic nie chciał przekroczyć progu restauracji, za co, jak twierdzi dwóch świadków, którzy wezwali policję, ojciec wymierzył mu siarczysty policzek.
Policja przybyła na miejsce natychmiast. Włoch na oczach syna został zakuty w kajdanki i przewieziony do więzienia. Syn wylądował w areszcie na komisariacie policji. Pani Colasante umożliwiono kontakt z mężem i synem dopiero po interwencji włoskiego konsula po upływie 48 godzin. Jak się okazało, przez ten czas ojciec i syn przebywali w całkowitej izolacji. Wypuszczeni zostali 25 sierpnia, z tym że Włoch otrzymał zakaz opuszczania Sztokholmu i za znęcanie się nad dzieckiem 6 września ma stanąć przed sądem. Cała wycieczka oraz dwoje dzieci państwa Colasante są już z powrotem w Canosie. Rodzice goszczą zaś we włoskiej ambasadzie w Sztokholmie, czekając na proces.
Nie jest do końca jasne, co się stało w restauracji. Włocha na policji zadenuncjowało dwóch będących świadkami zdarzenia Libijczyków. Policja nie wzięła pod uwagę zeznań znajdujących się w restauracji współrodaków oskarżonego. Pan Colasante i jego adwokat twierdzą, że do rękoczynów nie doszło, niesforny chłopiec otrzymał wyłącznie surową reprymendę, a Libijczykom musiało się coś pomylić.
Włoskie media, które o sprawie zwiedziały się we wtorek, nie posiadają się z oburzenia. Być może również dlatego, że Włosi w wymierzonym niegrzecznemu dziecku klapsie czy nawet policzku nie widzą niczego zdrożnego. Takie rzeczy, mimo krążących legend o tym, jak rozpieszczają dzieci, dzieją się tu na co dzień na ulicy, w parku czy w domu. Z jednej strony, we włoskim metrze czy autobusie regułą jest, że wnuczek siedzi, a babcia stoi. Jednocześnie aż 53 proc. włoskich rodziców przyznaje, że bije własne dzieci regularnie – 2 proc. codziennie, a 23 proc. przynajmniej raz na tydzień.