– Kaliningrad jest dla Polaków poczekalnią – wzdycha Elena Rogaczykowa, szefowa miejscowej organizacji polskiej, Narodowościowo-Kulturalnej Autonomii Polaków „Polonia". – Przyjeżdżają tu na chwilę, licząc na to, że Polska jest blisko i uda się tam wyjechać. Tyle że bardzo wielu nigdzie nie wyjeżdża i u nas pozostaje. Na stałe – dodaje.
Już nie lotniskowiec
W naszym kraju mało kto orientuje się, że w rosyjskiej eksklawie, jaką jest obwód kaliningradzki, żyją także nasi rodacy. Postrzegamy ją raczej jak „niezatapialny lotniskowiec", jaką była jeszcze do niedawna. Za czasów ZSRR najważniejsza dla obwodu była rola wysuniętej, sowieckiej bazy wojskowej. Był to region całkowicie niemal zamknięty dla cudzoziemców. Od chwili rozpadu Związku Radzieckiego sytuacja jednak diametralnie się zmieniła. Co prawda wojsko ma tu wciąż bardzo duże znaczenie, ale obwód stał się bardziej „zwyczajny". Na ile oczywiście jest to możliwe, bo jednak Kaliningrad nie ma bezpośredniego połączenia z Rosją. Cały transport, czy to ludzi czy towarów, musi wędrować tranzytem przez Litwę lub Polskę (i Białoruś), ewentualnie długą drogą morską albo bardzo kosztowną lotniczą.
– W obwodzie żyje dziś ponad 7 tysięcy osób pochodzenia polskiego – podkreśla Elena Rogaczykowa. Ponieważ cała ludność obwodu to 940 tys. ludzi, byłby to niecały procent; w oficjalnych danych Polacy mieszczą się jednak w kategorii „inne narodowości", po Rosjanach (86 proc.), Ukraińcach i Białorusinach (po ok. 3,7 proc.), Litwinach, Ormianach, Niemcach i Tatarach i stanowią poniżej pół procent mieszkańców.
Oczywiście, nasi rodacy to osoby przyjezdne. W przedwojennym Królewcu Polacy mieszkali, byli tu zresztą obecni od wieków – najstarszy kościół to polska świątynia pod wezwaniem św. Mikołaja założona wraz z miastem w 1255 r.; jedną z pierwszych gazet w języku polskim była wydawana w Królewcu w latach 1718–1720 „Poczta Królewiecka". Ale losy królewieckiej Polonii były tragiczne podczas ostatniej wojny, a dziś nie wiadomo o jakichkolwiek potomkach dawnych polskich mieszkańców tego miasta. Tym bardziej że praktycznie cała autochtoniczna ludność została wysiedlona do Niemiec (o ile rzecz jasna przeżyła dramatyczny dla niej koniec wojny).
Według pani Rogaczykowej większość tutejszych Polaków to przybysze z Białorusi (ona sama jest z okolic Grodna), Ukrainy, także z dalej położonych regionów Rosji, w tym z Syberii, a także z Kazachstanu.