W ramach przedsięwzięcia zorganizowanego przez Ministerstwo Zasobów Ludzkich w dziesięciu węgierskich miastach w najbliższy weekend odbyć mają się imprezy pod nazwą „Można prosić do tańca?", której celem jak wyjaśniają ministerialni urzędnicy pomoc tym młodym ludziom, którzy „z powodu licznych obowiązków, nauki i pracy maja problemy ze znalezieniem życiowego partnera".

W Budapeszcie młodzi zapracowani będą mogli oderwać się od swych zajęć i udać się na Wzgórze Zamkowe by obok Pałacu Aleksandra (siedziba prezydenta Węgier) tańczyć w rytmach tanga, rocka, boogie-woogie, muzyki ludowej i klasycznej muzyki tanecznej.

Miklós Soltész, wiceminister odpowiedzialny za politykę społeczną i rodzinną stwierdził, że pomysł wyszedł „od organizacji pozarządowych i społecznych", choć nie wymienił o jakie organizacje chodzi. Przedstawiciele ministerstwa zapewniają, że inicjatywa spotkała się z dużym zainteresowaniem i liczą na tłumne przybycie chętnych. Węgierskie media zwracają jednak uwagę, że na facebookowych stronach promujących przedsięwzięcie widoczne jest wyjątkowo słabe zainteresowanie internautów (do środy pojawiło się zaledwie 170 „lajków"). W Internecie znacznie więcej jest ironicznych uwag pod adresem rządu zajmującego się swataniem obywateli.

Rząd Fideszu promuje politykę prorodzinną i wielodzietność. Sam premier Orbán wielokrotnie wyrażał ubolewanie, że 42 proc. dzieci na Węgrzech rodzi się poza małżeństwami. Pytanie, czy problem ten zmniejszą akurat ministerialne potańcówki. „Sympatyczny ten pomysł, ale śmieszny" – napisał jedne z internautów na Facebooku.