Przyznała to oficjalnie rzeczniczka dowództwa straży pożarnej Australii Nathalie Sanders. Od ubiegłego w czwartku w najludniejszym stanie australijskim zanotowano już ponad sto ognisk pożaru, a ofiara ognia padła roślinność na obszarze 124 tys. hektarów. Spłonęło około dwustu zabudowań i tylko dzięki ogromnym wysiłkom strażaków straty nie były do tej pory większe.

Ekipa śledcza straży pożarnej ustaliła, że pożary zaczęły się po ostrym strzelaniu na poligonie Lithgow na zachód od Sydney w zeszłą środę. Według prowadzącego śledztwa oficera nie ma co do tego wątpliwości, ponieważ ogień rozprzestrzeniał się w kilku kierunkach właśnie z miejsca detonacji bomb. W okolicach poligonu spłonął las o powierzchni 47 tys. ha.

W środę udało się powstrzymać pożar. Obecnie trwa walka o ugaszenie kilku dużych punktów w odległości ok. 100 km na południe od Sydney. Niestety strażakom nie sprzyja upalna pogoda – średnia temperatura w Nowej Południowej Walii utrzymuje się obecnie na poziomie 35 stopni Celsjusza. Na dodatek zaczął wiać silny wiatr, co grozi ponownym rozpaleniem ognia.