Szef kenijskiej policji David Kimaiyo ostrzegł dziennikarzy przed przedstawianiem w krzywym zwierciadle akcji policyjnej przeciwko terrorystom w Westgate, twierdząc, że oskarżenia policjantów i żołnierzy o brak kompetencji albo wręcz o kradzieże to „propaganda".
Wątpliwości odnośnie kompetencji organizatorów akcji policyjno-wojskowej pojawiły się już w pierwszych godzinach po odbiciu centrum Westgate z rąk terrorystycznego komanda. Zniszczenia wywołane przez atakujące siły okazały się nieproporcjonalnie duże, a świadkowie mówili o chaosie powodującym, że oficerowie wydawali swoim ludziom niekiedy sprzeczne polecenia.
Świadkowie twierdzili, że co najmniej w jednym wypadku policjanci i żołnierze przez pomyłkę ostrzeliwali się nawzajem. Pojawiły się wręcz oskarżenia o to, ze część ofiar mogła zginąć wskutek nieudolnej akcji odbijania zakładników, która trwała blisko trzy dni. Dotyczy to zwłaszcza kilku osób, którym nie udzielono na czas pomocy i zginęły one pod gruzami zawalonej części garaży podziemnych.
Szczególne oburzenie wywołało ujawnienie nagrań z kamer przemysłowych, na których widać żołnierzy kradnących towary z opustoszałych sklepów w centrum handlowym. Na innym zdjęciu widać było funkcjonariusza wyciągającego papierosy z kieszeni kurtki zabitego człowieka. Po powrocie właściciele sklepów stwierdzili że brak setek zegarków, telefonów, biżuterii, odzieży. Minister spraw wewnętrznych Joseph Ole Lenku odrzucił oskarżenia twierdząc, że kradzieży nie dokonali funkcjonariusze, którzy „co najwyżej zabrali kilka butelek wody mineralnej". Mieszkańcy Nairobi są jednak nadal przekonani, że funkcjonariuszy obciąża przynajmniej część odpowiedzialności za straty.
Pośrednim skutkiem akcji terrorystów stała się powszechna niechęć do licznych w Kenii uchodźców somalijskich. Organizatorzy ataku związani byli z somalijskim islamskim ruchem Szahab i głosili, że ich akcja związana jest z działaniami armii kenijskiej zwalczającej islamistów w sąsiedniej Somalii. Wielu Kenijczyków jest przekonanych, że szahabowie maja poparcie Somalijczyków żyjących w obozach dla uchodźców w Kenii. Władze już rok temu uznały, że 426 tys. uchodźców to zbyt dużo i usiłowały część z nich odesłać do domu, ale plany takie zastopowała decyzja Sądu Najwyższego na początku roku.