Wymagania dowodowe są tak wysokie, że nie jestem w stanie nic powiedzieć - oświadczył w czwartek koroner Peter Bedford komentując prowadzone przez niego śledztwa w sprawie śmierci Borysa Bieriezowskiego. Byłego oligarchę znaleziono martwego w marcu ubiegłego roku w luksusowej podlondyńskiej posiadłości jego byłej żony. Policja nie ma żadnych wątpliwości,że popełnił samobójstwo poprzez powieszenie. Koroner , urzędnik nadzorujący śledztwo nie jest jednak w stanie wykluczyć całkowicie wersji jakoby Bieriezowski został zamordowany.
67 -letni w chwili śmierci Borys Bieriezowski był nie tylko jednym z najbogatszych rosyjskich oligarchów w czasach Borysa Jelcyna ale i szarą eminencja Kremla rozdającą polityczne karty według własnego uznania. Prezydent Władimir Putin zawdzięcza mu swą karierę w administracji prezydenta Jelcyna. W ostatnich Bieriezowski był jego najbardziej zaciętym wrogiem.
Oskarżał rosyjskiego prezydenta o spowodowanie wybuchów w kilku moskiewskich domach i śmierć prawie stu mieszkańców w 1999 roku aby uzasadnić konieczność rozpoczęcia drugiej wojny czeczeńskiej.
Z tej też przyczyny narodziły się podejrzenia ,że Bieriezowski mógł zostać zamordowany przez rosyjskich agentów.Tak jak to miało miejsce w przypadku Aleksandra Litwinienki , byłego szpiega KGB napromieniowanego izotopem polonu w Londynie w 2006 roku.
Na podstawie wypowiedzi osób bliskich byłemu oligarsze jawi się jednak obraz człowieka złamanego niepowodzeniami życiowymi ,rozwodem który kosztował go 100 mln dol. oraz przegraną w procesie z najbogatszym obecnie oligarchą Romanem Abramowiczem, co kosztowało go kolejne 100 mln dol honorariów adwokackich oraz utratę nadziei na 6 mld dol. których domagał się od Abramowicza.