Piotr Kowalczuk z Rzymu
To już czwarty przywódca państw Unii, który łamie nieformalny bojkot rosyjskiego prezydenta w imię partykularnych interesów swego kraju. Ogłaszając o tej zaskakującej wizycie Renzi powiedział: „W kwestii Libii chciałbym mieć w swojej drużynie Putina i Chińczyków". Co prawda zastrzegł, że, aby zasiąść do tych rozmów Putin musi się wycofać z Ukrainy, ponieważ naruszył granice tego kraju". Ale mimo, że sytuacja na Ukrainie nie zmienia się ani na jotę - Rosjanie nadal wspierają separatystów bronią i wojskiem - sam za stołem na Kremlu z rosyjskim prezydentem zasiądzie.
Jak się chwalił Renzi, choć włoski wywiad nie jest tak potężny jak CIA, to jeśli chodzi o rozeznanie sytuacji w Libii, nikt z Italią równać się nie może. Przekonywał, że z tego względu to Włochy powinny w imieniu społeczności międzynarodowej prowadzić negocjacje ze stronami libijskiej wojny domowej, a jeśli trzeba, mogą stanąć na czele „misji pokojowej", czyli wysłanych tam wojsk pod auspicjami ONZ.
Włochów faktycznie łączy z Libią historia, bo to była włoska kolonia, jak i do niedawna szereg poważnych powiązań biznesowych. Italia była przez lata libijskim oknem na świat, a dzięki świetnym stosunkom między dyktatorem Kaddafim a Silvio Berlusconim, gdy obaj sprawowali w swoich krajach władzę, kwitł handel i biznes. W Libii działały włoskie firmy budowlane, a kolos energetyczny ENI wydobywał i sprowadzał do Italii libijską ropę i gaz. Kres współpracy położyło obalenie Kaddafiego w 2011 r. nie bez militarnego udziału Francji i Wielkiej Brytanii. Efektem był potworny chaos, rozpad państwa i wojna domowa. Straty, które poniosła z tego powodu włoska gospodarka idą w grube miliardy euro.
Z pewnością Renzi chciałby do współpracy z Libią powrócić. Drugim poważnym problemem są dla Italii tysiące uchodźców, którzy przybywają z Libii do włoskich wybrzeży (ponad 140 tys. w ubiegłym roku). Poza tym przemyt ludzkiego towaru napełnia kasy zdobywających coraz większe wpływy i terytoria w Libii grup zbrojnych związanych z „Państwem Islamskim". Płynących z Libii gróźb islamistów, że podbiją Italię, Rzym i Watykan, Włosi nie mogą lekceważyć choćby z tego powodu, że kilkudziesięciu obywateli włoskich, głównie pochodzenia arabskiego, walczy w szeregach PI, a w Italii mieszka obecnie 1,8 mln wyznawców Allaha.