Wbrew oczekiwaniom sprawa przystąpienia do NATO nie odgrywa zasadniczej roli w kampanii wyborczej, ale toczące się od dłuższego czasu dyskusje na temat bezpieczeństwa sprawiły, iż niemal żadne ugrupowanie nie odrzuca członkostwa w sojuszu. Przeciwni są nadal jedynie Prawdziwi Finowie, skrajnie prawicowe ugrupowanie, którego popularność zaskoczyła wszystkich w poprzednich wyborach. Partia ta propaguje wzmocnienie własnych sił gotowych na odparcie agresji. Podobnie jak w czasie wojny 1939–1940 roku, kiedy to Finlandia zdołała powstrzymać nawałę Armii Czerwonej mimo ogromnych strat.
Największe zdecydowanie w sprawie przystąpienia Finlandii do sojuszu prezentuje Koalicja Narodowa, ugrupowanie obecnego premiera Aleksandra Stubba. Z sondaży wynika, jednak że ma niewielkie szanse na sukces wyborczy. Niewykluczone, że przyszły rząd utworzą Partia Centrum oraz Partia Socjaldemokratyczna. Obie opowiadają się za polityką otwartych drzwi do NATO. Proponują rozpisanie referendum w tej sprawie.
Wyborcy są jednak powściągliwi wobec planów przystąpienia do NATO. 40 proc. obywateli jest przeciwko, 30 proc. opowiada się za. Jedna trzecia nie wyrobiła sobie jeszcze w tej sprawie zdania. Takie wyniki są rezultatem przekonania, że dotychczasowa polityka neutralności zdała egzamin i nawet w czasach zimnej wojny Finlandia nie czuła bezpośredniego zagrożenia ze strony Związku Radzieckiego. Po jego rozpadzie Rosja okazała się militarnie słaba, co widać było dobitnie w czasie wojen czeczeńskich.
Od tego czasu sytuacja zmieniła się jednak diametralnie. Rosja Putina jest dzisiaj potęgą nie tylko atomową, ale i konwencjonalną. W 2004 roku do NATO wstąpiły państwa bałtyckie. Ale i wtedy Finlandia nie rozważała nawet podobnego kroku.
Po wydarzeniach na Ukrainie i aneksji Krymu rozpoczęły się poważne dyskusje o bezpieczeństwie kraju.