Trzy osoby zginęły, a siedem zostało rannych w strzelaninie, która wstrząsnęła Ukrainą w sobotę. Tym razem tragiczne informacje nie pochodzą z Donbasu, lecz z obwodu zakarpackiego znajdującego się w zachodniej części tego kraju, graniczącej z czterema państwami Unii Europejskiej. Ukraińskie media podają, że do wymiany ognia doszło w okolicy miejscowości Mukaczewo między członkami batalionu ochotniczego Prawego Sektora a ochroną kompleksu sportowego należącego do deputowanego Rady Najwyższej Michajła Łanio z prorosyjskiej partii Wola Narodu, założonej przez byłych współpracowników zbiegłego prezydenta Janukowycza.
Z doniesień zakarpackich mediów wynika, że to członkowie radykalnego Prawego Sektora mieli najechać na obiekt, lecz na miejscu starli się z jego uzbrojoną ochroną. Gdy władze w Kijowie skierowały na miejsce siły Gwardii Narodowej, kilkudziesięciu członków Prawego Sektora zabarykadowało się w okolicy pobliskiej wsi Ławki, z której rządowe siły ewakuowały w niedzielę mieszkańców.
– Byli współpracownicy Janukowycza w obwodzie zakarpackim rocznie zarabiają kilkaset milionów dolarów na przemycie papierosów i innych zakazanych towarów do Unii Europejskiej. Wygląda na to, że pokłócili się między sobą i wciągnęli do tego Prawy Sektor – mówi „Rz" kijowski analityk wojskowy kpt. Aleksej Arestowycz. – Batalion ten dzielnie walczy na wschodzie kraju z prorosyjskimi separatystami, lecz wracający z frontu ochotnicy w poszukiwaniu środków łapią się każdej roboty. Większość zostaje najemnikami, gdyż po spędzonym roku na wojnie nie potrafią się odnaleźć – konkluduje.
W niedzielę Prawy Sektor wydał oświadczenia, że w trakcie strzelaniny pod Mukaczewem zginęło dwóch członków tej organizacji. Z kolei siły rządowe zablokowały wszystkie obozy treningowe organizacji znajdujące się na zachodniej Ukrainie.
W obronie zabarykadowanych członków Prawego Sektora setki protestujących wyszły w niedzielę na ulice Kijowa, Charkowa, Odessy, Dniepropietrowka, Lwowa i innych ukraińskich miast. Szef MSW oraz dyrektor Służby Bezpieczeństwa Ukrainy namawiali lidera Prawego Sektora Dmytro Jarosza, by udał się do obwodu zakarpackiego i uspokoił swoich towarzyszy broni. Mimo że Jarosz odwiedził ukrywających się w górach kolegów, do porozumienia między Kijowem a Prawym Sektorem nie doszło. Na sytuację w Mukaczewie stanowczo zareagował prezydent Petro Poroszenko. – Poleciłem organom ścigania rozbrojenie i zatrzymanie przestępców, którzy wywołali strzelaninę i zabili osoby cywilne. Państwo powinno dać stanowczy odpór wszelkim przejawom bandytyzmu – napisał na swoim profilu w Twitterze.