Rajd Wenecja – Pekin zmierza do stolicy Państwa Środka trasą nieco zawiłą. Ale są to przecież nasze wakacje. Szukamy nie tylko doświadczeń motoryzacyjnych. Do Xi'an przybyliśmy z powodu tutejszej Armii Terakotowej. Oryginalni nie jesteśmy. Po prostu chcieliśmy ten wyjątkowy zabytek zwiedzić. Po raz pierwszy nie byliśmy w miejscu zabiletowanym jedynymi obcokrajowcami. Sensację wzbudzały tylko nasze samochody. Cesarz Qin Shi Huangdi swą cesarskością nie cieszył się długo. Zmarł pięć lat po intronizacji. 2200 lat temu. Mimo to uznaje się go za najważniejszego z twórców chińskiego imperium. Zjednoczył kraj po wiekach rozdrobnienia i wojen domowych. Podbił opornych sąsiadów. Skodyfikował prawo, ujednolicił systemy miar i wag, wprowadził wspólna walutę.
Zapoczątkował połączenie murów obronnych małych państewek na północy i w tym sensie stworzył Wielki Mur. Miarą jego wielkości była liczba jego wrogów, których pobił i upokorzył. Był bezwzględny i nie miał złudzeń, wiedział, że po śmierci jego los może nie być spokojny. Postanowił bronić swych osiągnięć przed wrogami również w grobie. A grobowiec przygotowywał 36 lat. Budowało go 700 000 robotników. Wysiłek godny faraonów. Efekt również.
Na straży spokoju cesarza stanęła armia co najmniej 7000 żołnierzy i koni. Figury naturalnej wielkości wypalane z gliny, o zindywidualizowanych rysach twarzy, uzbrojonych w prawdziwe łuki i miecze. Stanęli gotowi do bitwy, której nigdy nie stoczyli. Już cztery lata po śmierci cesarza grobowiec splądrowano i częściowo zniszczono. A potem na wieki zapomniano. Odkryto Terakotową Armie przypadkowo w 1974 roku. Kopiący studnię rolnicy wpadli do wnętrza podziemnych koszar. Dziś w terakotowym muzeum można zrobić sobie zdjęcie z człowiekiem, który „odkrył" Armię. Zdjęcie za słoną opłatą. Zdjęcie z człowiekiem, który za życia stał się muzealnym eksponatem.
Armia nie zachowała się w dobrym stanie. Większość figur była potłuczona. W kontakcie z powietrzem, a raczej z powietrza zanieczyszczeniem w ciągu kilku minut zniknęły kolory którymi postaci zdobiono. Prace archeologiczne, które pod Xi'an prowadzi się cały czas, to gigantyczny wysiłek konserwatorski. Efekt jest imponujący.
W kontemplacji wyjątkowego zabytku przeszkadzają oczywiście gigantyczne tłumy zwiedzających. Trzeba mieć mocne łokcie by dopchnąć się do barier otaczających tarasy, z których podziwia się odkrywki archeologiczne i setki już odbudowanych postaci. Obok cały czas trwa „składanie", „sklejanie" następnych. Wyjątkowość ekspozycji polega nie tylko na klasie tego zabytku, ale też na możliwości obserwowania pracy konserwatorów. Co najciekawsze, choć wiadomo, w którym miejscu jest cesarski grobowiec, do dziś nie podjęto decyzji o jego otwarciu. Archeolodzy postanowili poczekać, aż będą dysponować lepszymi technologiami utrwalania dzieł sztuki sprzed 22 wieków. A spodziewają się znaleźć rzeczy większe, piękniejsze, cenniejsze niż armia, która grobowca pilnuje.