Policja nakazała uchodźcom opuszczenie pociągu, który z budapeszteńskiego dworca Keleti wyjechał wcześniej do Sopronu przy granicy z Austrią i został zatrzymany w miejscowości Bicske, ok. 40 km od Budapesztu. Uchodźców miano zawieźć autobusami do znajdującego się w pobliżu obozu. Niektórzy uchodźcy uciekali, inni kładli się na torach, bardzo wielu pozostało w pociągu i skandowało "SOS!", "No camp, no camp".
Powołując się na pomagającym uchodźcom wolontariuszy, agencja AFP podaje, że z dworca Keleti wczesnym popołudniem odjechał do miasta Gyor, położonego w połowie drogi między Budapesztem a Wiedniem, inny pociąg, w którym było około stu imigrantów oraz policjanci. Według Martona Bisztrai, jednego z wolontariuszy pracujących na dworcu Keleti, jest to "cyniczny manewr władz, policji i kolei, mający na celu wywabienie imigrantów z dworca i wysłanie ich do obozów". Wielu uchodźców wysiadło jednak z pociągu przed odjazdem, gdy rozeszła się wieść, że mają zostać dowiezieni tylko do Bicske.
Według agencji EFE informacja o tym, że pociąg z Budapesztu został zatrzymany w Bicske dotarła szybko do uchodźców w węgierskiej stolicy i w następnym pociągu do Sopronu nie było już migrantów.
MTI informowała wcześniej, że w Bicske na pociąg z Budapesztu czekała policja i tłumacze. Podstawiono ok. 20 autobusów, które miały zawieźć uchodźców do znajdującego się w pobliżu obozu. Wiele innych pociągów zostało zatrzymanych w Bicske; policja odeskortowała wysiadających pasażerów do dworcowego budynku.
Według agencji informacyjnych policja ogłosiła wcześniej, że dworzec w Bicske jest "strefą operacyjną" i nakazała przedstawicielom mediów opuszczenie tej strefy. Reuters podał, że policja użyła pałek, wypychając dziennikarzy z dworca. Kilka godzin później komenda główna węgierskiej policji zamieściła na swych stronach internetowych komunikat, w którym "jasno i kategorycznie" dementuje informacje o tym, że dworzec został ogłoszony "strefą operacyjną".