Początek panowania królowej Elżbiety II oficjalnie ogłoszono 7 lutego 1952 r., termin koronacji wyznaczono na 2 czerwca 1953 r. Ceremonia miała trwać trzy godziny, więc królowa przygotowywała się do niej bardzo sumiennie – codziennie przyzwyczajała się do noszenia korony, wkładała ją na głowę podczas śniadań i spacerowała po pałacowych korytarzach, ciągnąc za sobą przytroczone do ramion prześcieradła. Pewnie dzięki temu w dniu koronacji była całkiem odprężona. Zapytana przez jedną z druhen, jak się czuje, odpowiedziała: – Wspaniale. Właśnie usłyszałam, że mój koń jest faworytem w Derby.
Tymczasem podczas koronacji nie obyło się bez wpadki. Elżbieta II najpierw złożyła przysięgę na Biblię, zobowiązując się rządzić Zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii, Irlandii Północnej i krajami Wspólnoty Narodów zgodnie z ich prawami i zwyczajami oraz umacniać wiarę anglikańską, a potem chciała podpisać dokumenty koronacyjne, ale kałamarz okazał się pusty. Za radą Lorda Wielkiego Szambelana tylko udała, że je podpisuje. Następnie spokojnie zasiadła na tronie pod złotym baldachimem, podtrzymywanym przez czterech kawalerów Orderu Podwiązki.
3.
W Wielkiej Brytanii monarcha panuje, ale nie rządzi. Stoi ponad podziałami i nigdy nie wyraża opinii na tematy polityczne. Elżbieta II od początku stosuje się do tej zasady – jej rola sprowadza się do udzielania rad, zachęcania i ostrzegania. Teoretycznie ma prawo weta, ale ostatnią monarchinią, która z niego skorzystała, była królowa Anna Stuart w 1707 r. Jest najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych i ma prawo decydować o wojnie i pokoju, ale to też tylko teoria. Ba, mianuje premiera, lecz i to jest czynnością symboliczną, gdyż zawsze zostaje nim lider partii, która wygrała wybory. – Nawet to, czy powinna być nazywana zwierzchnikiem Kościoła anglikańskiego, podlega dyskusjom – mówi brytyjski dziennikarz Michael Kilroy. – Większość jego wyznawców uważa, że królowa nie pełni żadnych funkcji religijnych. Za głowę Kościoła uważają Rowana Williamsa, arcybiskupa Canterbury, prymasa Anglii i lorda duchownego Izby Lordów. Mimo to monarchini ma huk roboty. Od kiedy wstąpiła na tron, w wieku zaledwie 26 lat, spędza co najmniej trzy godziny dziennie czytając dokumenty przesyłane jej z ministerstw, ambasad i urzędów oraz listy od swoich poddanych. W każdy wtorek spotyka się z premierem i omawia bieżące sprawy polityczne. Podczas swego 60-letniego panowania (dłużej od niej na tronie zasiadała tylko jej praprababka królowa Wiktoria) podpisała ponad tysiąc ustaw, a brytyjscy premierzy zmieniali się dwanaście razy! Do jej ulubieńców zaliczani są Winston Churchill („Zawsze przychodził do mnie we fraku i kapeluszu" – wspomniała kiedyś), Harold Macmillian i Harold Wilson. Miała też dobre relacje z Tonym Blairem na początku jego urzędowania, ale potem ich stosunki się ochłodziły. Wszyscy premierzy, bez wyjątku, podziwiali grację, z jaką przemawiała publicznie (choć zawsze czytała z kartki), i mądrość, z jaką prowadziła z nimi rozmowy. „Ten, kto myśli, że cotygodniowe spotkania z królową są miłymi, towarzyskimi rozmówkami, jest w wielkim błędzie. To spotkania niemalże biznesowe" – napisała w swoich pamiętnikach Margaret Thatcher.
– Królowa kocha swoje obowiązki i bycie królową – powiedział o Elżbiecie II premier Harold Macmillan w 1957 r., a więc zaledwie kilka lat po koronacji. Obecnie mówi się o niej to samo, zwłaszcza że w niedawnym przemówieniu do połączonych izb parlamentu, w średniowiecznej sali Westminster Hall, zdecydowanie oświadczyła, iż mimo swoich 86. urodzin i 60 lat na tronie ani myśli abdykować. – Teraz i w przyszłości zamierzam poświęcić się służbie dla kraju i ludzi – poinformowała parlament. Ku radości poddanych, bo zdecydowana większość z nich życzy sobie, aby sędziwa królowa panowała aż do swojej śmierci.
Elżbieta II cieszy się poparciem 80 proc. Brytyjczyków, osiągając lepsze wyniki od wielu angielskich polityków. Ale nie zawsze tak było. Na przykład rok 1992 był dla niej, jak sama mówiła, annus horriblis – separacja Karola i Diany, rozwód księżniczki Anny, wybryki Fergie, a na koniec pożar zamku w Windsorze. W następnych latach rozwiedli się także dwaj starsi synowie Elżbiety II: książę Karol i książę Andrzej, a najmłodszy – książę Edward, choć trwa w małżeństwie z Sophie Rhys-Jones, córką handlarza samochodami i ma z nią dwoje dzieci, był podejrzewany o homoseksualizm. Biografowie królowej sugerują, że wszystkie te nieszczęścia spowodował jej egoizm, emocjonalny chłód i brak empatii. – Zawsze była i jest tylko królową – powtarzają jej przeciwnicy.
4.
Ich zdaniem przejawem egoizmu monarchini były np. jej nieustanne wyjazdy. Oprócz godności Królowej Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Płn. Elżbieta II jest głową również 15 innych państw należących do Wspólnoty Narodów. Z tego powodu rzeczywiście przez całe życie podróżowała. W latach 1953–1954 odbyła z mężem sześciomiesięczną podróż dookoła świata, na co wcześniej nie zdobył się żaden monarcha. Jest pierwszą w dziejach królową, która wypuściła się do Australii, Nowej Zelandii i na wyspy Fidżi. Wiele razy przebywała w USA, Kanadzie, Indiach i Pakistanie. A jednak to w okresie jej panowania Imperium Brytyjskie zupełnie się rozpadło, a Wspólnota Narodów dziś jest już tylko luźnym związkiem politycznym jego byłych kolonii. Królowa zdaje sobie z tego sprawę. Podczas konferencji na Cyprze w 1993 r. powiedziała: – Mam dość doświadczenia, by nie postawić ani pensa na to, że Wspólnota Narodów będzie istnieć za 40 lat. Ale na dworze Windsorów najgorsze miało dopiero nastąpić. Po tragicznej śmierci księżnej Diany w 1997 r. poddani nie potrafili wybaczyć monarchini, że zamiast jak najszybciej wracać do Londynu i połączyć się z nimi w bólu, zaszyła się w swym szkockim zamku Balmoral. Tymczasem ona, jak zawsze zasadnicza, uznała, że skoro Diana nie należała już do rodziny Windsorów, to jej śmierć jest sprawą prywatną. Dopiero po paru dniach, za namową premiera Tony'ego Blaira, nad pałacem Buckingham pojawiła się brytyjska flaga, opuszczona do połowy masztu, a Elżbieta II zdecydowała się wygłosić orędzie do narodu, w którym wyraziła żal po śmierci byłej synowej. „Zachowała się jak królowa śniegu" – napisał „The Guardian". „O ile w roli monarchini sprawdziła się doskonale, prywatnie poniosła wiele porażek" – podsumował „The Times". Prasa na całym świecie dosłownie zaczęła się nad nią znęcać. Czuła się znienawidzona. To bolało. Nikt już nie pamiętał, że całe swoje życie poświęciła dla kraju. Rok po śmierci Diany 70 proc. Brytyjczyków opowiedziało się za zniesieniem monarchii.