Z ramienia WłPK Napolitano od 1953 r. zasiadał w parlamencie. W 1956 roku, po sowieckiej interwencji na Węgrzech, napisał, że „ZSRR zareagował zdecydowanie, by powstrzymać agresję imperializmu i uratować Węgry przed chaosem kontrrewolucji, ratując w ten sposób pokój na świecie". Krytykował ostro tych włoskich komunistów, którzy z powodu najazdu Armii Czerwonej na Węgry opuścili partię. To stanowisko wypominano Napolitano przez lata. Co prawda dawno się z niego wycofał i złożył samokrytykę w setkach wywiadów, a też na stronach licznych własnych publikacji i książek, ale nigdy nie przeprosił za to Węgrów ani rodzin 25 tys. ofiar interwencji. Stąd grupa węgierskich weteranów walk 1956 roku głośno protestowała przeciw wizycie Napolitano w Budapeszcie podczas obchodów 50-lecia tragicznych wydarzeń w 2006 r. Włoski prezydent jednak przybył, ale zamiast spodziewanych przeprosin i samokrytyki złożył wieniec pod pomnikiem ofiar.
Giorgio Napolitano z prezydentem UEFA Michaelem Platinim na meczu Hiszpania - Włochy w czasie piłkarskiego Euro 2012 w Polsce.
Foto: Fotorzepa/ Piotr Nowak
Niemniej jednak w ślepo wspierającej ZSRR WłPK reprezentował prawe skrzydło i w 1968 r., gdy wojska Układu Warszawskiego najechały Czechosłowację, wraz z całą partią potępił tę interwencję. Jeszcze w 1974 r. bronił decyzji władz radzieckich o wydaleniu z kraju pisarza-dysydenta Aleksandra Sołżenicyna, ale wtedy powoli z pozycji komunistycznych przechodził na socjalistyczne, choć nowa, nieco hybrydowa ideologia rzeczników przecięcia pępowiny łączącej partię z ZSRR nazywała się „eurokomunizmem”.
Giorgio Napolitano, ulubiony komunista Henry'ego Kissingera
Pnący się w partyjnej hierarchii Napolitano, znający świetnie angielski, stał się z biegiem czasu jednym z ulubionych komunistycznych partnerów tajnych rozmów amerykańskich ambasadorów w Rzymie.
W końcu, po dziesięciu latach bezowocnych starań w 1978 r. otrzymał wizę do USA, gdzie pojechał z wykładami i był gościem wielu think tanków. Było to tym łatwiejsze, że dwa lata wcześniej ówczesny szef WłPK Enrico Berlinguer, nie bez wpływu Napolitano (wówczas odpowiedzialnego za politykę zagraniczną partii), stwierdził: „Czujemy się bezpieczniej pod parasolem NATO i nie chcemy już wystąpienia Italii z sojuszu". Henry Kissinger po spotkaniu z Napolitano stwierdził: „To mój ulubiony komunista". Później, jako prezydent, określany był przydomkiem „Il principe rosso” („Czerwony książę”), co stanowiło aluzję do jego komunistycznej przeszłości.
Po upadku ZSRR Napolitano był jednym z motorów przekształcenia partii w socjaldemokrację. W 1996 r. został ministrem spraw wewnętrznych, potem przewodniczącym Izby Deputowanych. Gdy w 2006 r. wyłącznie głosami posiadającej większość w parlamencie lewicy został wybrany na prezydenta, centroprawica Berlusconiego podniosła krzyk, że głową państwa został komunista, który zamiast arbitra będzie kibicem lewicy. Tymczasem Napolitano podczas pierwszej kadencji wielokrotnie kładł dowody swojej bezstronności, często wbrew politycznym interesom ugrupowania, z którego się wywodził. Kilkakrotnie, narażając się na krytykę lewicowej prasy, brał w obronę Berlusconiego. W oczach większości Włochów, również prawicowców, był wielkim mężem stanu, państwowcem i patriotą.