Ekscentryczny lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski zaapelował do władz na Kremlu, by „twardo zareagowały" na sytuację wokół ambasady Rosji w Kijowie. Chodzi o ostatnią akcję ukraińskich aktywistów, którzy przed rosyjską placówką dyplomatyczną domagali się uwolnienia więzionej w Rosji Nadii Sawczenko. W kierunku budynku rosyjskiej ambasady leciały jajka oraz petardy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało w związku z tym incydentem ambasadora Ukrainy w Moskwie i wręczyło mu notę protestacyjną. Rosyjskie MSZ twierdzi, że „w wyniku ataku na ambasadę zostały uszkodzone samochody dyplomatów".

Tego samego dnia grupa Rosjan przeprowadziła podobną akcję pod ambasadą Ukrainy w Moskwie, rzucając w kierunku budynku pomidory i petardy.

- Obecnie na Ukrainie nie jest możliwe normalne funkcjonowanie ambasady Rosji. W związku z tym uważamy za sensowne, by znacząco zmniejszyć ilość naszych dyplomatów i wycofać ambasadora do Moskwy. W tym czasie do Kijowa trzeba wysłać oddział specnazu (rosyjskie jednostki sił specjalnych), który będzie chronił teren ambasady – czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji.

Z kolei, cytowany przez rosyjskie media Żyrinowski stwierdził, że taka jednostka powinna mieć prawo do otwierania ognia w przypadku zagrożenia. Zaproponował, by skorzystać z doświadczenia Stanów Zjednoczonych, które „stawiają betonowe ogrodzenia i wysyłają jednostki piechoty morskiej w obronie swoich placówek dyplomatycznych".