Najważniejsze pytanie przed poniedziałkowym wystąpieniem cesarza dotyczyło jego wizji przyszłości na najwyższym stanowisku. Przed miesiącem pierwszy raz w mediach zaczęto rozważać możliwość jego abdykacji, podobno także sugestie opuszczenia tronu pochodziły od samego Akihito. Jednak niecałe 10 minut drugiego w historii telewizyjnego wystąpienia wyemitowanego o godz. 15 czasu japońskiego (8 rano w Polsce) w państwowej telewizji NHK nie dało jasnej wykładni odnośnie tego, co cesarz chciałby zrobić w najbliższym czasie.
Akihito czytał swoje słowa z kartek. Powoli rozpoczynał wygłaszanie zdań z każdej kolejnej z nich. Ascetyczne wnętrze, w którym nagrano oświadczenie, dopełniało surowość przekazu słów władcy. Cesarz powoli przechodził przez ciąg myśli o precyzyjnie dobranych sformułowaniach, które nie mogły zawierać nawiązań do tak wyczekiwanej przez światowe media "abdykacji".
Akihito podczas orędzia opowiedział swoim poddanym to, co było już wiadome od kilku lat. Mówił o swoich operacjach, o podupadającym zdrowiu, o trudach związanych z podróżowaniem po kraju. Zachowywał cały czas wyważony balans między tym, co daje stanowisko cesarza, a tym co jest w stanie skutecznie sobą dla samego władcy stać się brzemieniem zbyt ciężkim do uniesienia. Szczególnie, gdy upływ czasu pozostaje nieubłagany nawet dla cesarza, którego ojciec zrzekł się boskości dopiero po latach rządów.
Najważniejszy Japończyk wypadł w swoim orędziu bardzo naturalnie i z odpowiednim, niestety nieudawanym, iście japońskim smutkiem. Podzielił się wątpliwościami odnośnie ustanawiania regenta i, wciąż nie odnosząc się dosłownie do kwestii abdykacji, przypomniał, że po śmierci jego ojca żałoba w kraju oraz odpowiednie ceremonie wyboru jego następcy uniemożliwiały powrót Japonii do normalności. Akihito wie, że obecnie kraj ma wystarczająco wiele problemów, by nie musieć martwić się zwalnianiem tempa, gdy jemu samemu przyjdzie umrzeć. Między słowami dał do zrozumienia, że być może rezygnacja z urzędu w pełnym wymiarze, bez przenoszenia części obowiązków na regenta, byłaby najlepszym rozwiązaniem.
Cesarz zakończył swoje wystąpienie słowami - "zgodnie z tym, co mówiłem wcześniej, na mocy konstytucji cesarz nie ma możliwości wpływania na rząd. Jednak nawet mając te okoliczności na względzie mam nadzieję, że przez wzgląd na dotychczasową historię cesarska rodzina pozostanie blisko ludzi i będzie budować z nimi wspólną przyszłość, a sam cesarz będzie w stanie wypełniać swoje obowiązki nieprzerwanie, bez jakichkolwiek przerw". Ostatnie zdanie zabrzmiało jak niemy krzyk o pomoc i zrozumienie niezwykle trudnej sytuacji, w jakiej przyszło mu się znaleźć: "Mając to wszystko na uwadze, chciałem podzielić się swoją opinią".