Nie ma bardziej świętego miejsca dla judaizmu jak Ściana Płaczu. To fragment drugiej świątyni jerozolimskiej odbudowanej przez Heroda. W tym miejscu nie gościł jeszcze nigdy urzędujący prezydent USA. Uczynił to w poniedziałek Donald Trump w towarzystwie żony, zięcia oraz córki Ivanki, która przyjęła judaizm, wychodząc za mąż za ortodoksyjnego Żyda Jareda Kushnera. To jemu teść powierzył misję mediacyjną w konflikcie palestyńsko-izraelskim.
Prywatna wizyta przy Ścianie Płaczu ma jednak wielkie polityczne znaczenie, gdyż może zostać potraktowana jako deklaracja amerykańskiego prezydenta, iż miejsce to jest częścią niepodzielnej Jerozolimy, stolicy państwa żydowskiego. Tymczasem Ściana Płaczu, podobnie jak cała Wschodnia Jerozolima, została zaanektowana przez Izrael w wyniku wojny sześciodniowej w 1967 roku. Palestyńczycy nigdy się z tym nie pogodzili i to o ustalenie statusu Jerozolimy rozbijają się wszelkie dotychczasowe inicjatywy pokojowe.