Chodorkowski – opozycyjny wobec Kremla oligarcha, były szef koncernu naftowego Jukos – zatrzymany został w 2003 r. W 2005 r. skazano go za przestępstwa gospodarcze najpierw na dziewięć, a potem na osiem lat w kolonii karnej. On sam twierdzi, że to decyzja polityczna, zemsta za jego działalność opozycyjną. Lebiediew jest bliskim współpracownikiem Chodorkowskiego, aresztowanym w tym samym czasie co on – i skazanym na podobną karę (osiem lat).
[srodtytul]Dwa lata po trybunale[/srodtytul]
Ponad dwa lata temu, w październiku 2007 roku, Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał skargę Lebiediewa na rosyjski wymiar sprawiedliwości. Zwrócono uwagę, że gdy moskiewski sąd w trybie nagłym podjął decyzję o aresztowaniu Lebiediewa, uczynił to bez udziału jego adwokata i nie zgodził się na odroczenie sprawy do czasu przyjścia obrońcy. Trybunał stwierdził, że stanowi to naruszenie praw Lebiediewa. Podobnie ocenił fakt, że byłemu menedżerowi Jukosu ograniczano kontakt z obrońcą i uniemożliwiano dostęp do opieki medycznej. Za naruszenie praw Lebiediewa uznał też przeciągające się ponad miarę rozpatrywanie jego skarg przez rosyjskie sądy. W efekcie Trybunał nakazał Rosji zapłacić Lebiediewowi 3 tys. euro odszkodowania oraz opłacić 7 tys. euro kosztów sądowych.
Przedstawiciele Rosji zapowiadali odwołanie się od decyzji, ale stało się inaczej. Prezydium Sądu Najwyższego anulowało postanowienie sądu dzielnicy Basmannej z 2003 r. o aresztowaniu menedżera i trzy postanowienia innych sądów, od których również się odwoływał. Prezydium postanowiło również rozdzielić sprawy Lebiediewa i Chodorkowskiego.
– To zwycięstwo – dowodzą adwokaci i przekonują, że jest szansa na zmianę sytuacji obu skazanych. Może nawet na anulowanie wyroków. Ale eksperci nie podzielają tej opinii.