Obie sprawy wywołały duży oddźwięk w Rosji. “Komsomolskaja Prawda” pisała o “dziecięcych kompleksach” Finów i Gruzinów, którzy mają nadzieję, że “dobry wujek Zachód” im pomoże. Gazeta sugerowała, że w fińskiej publikacji chodzi o to, by przekonać Finów o potrzebie budowy nowej Linii Mannerheima. Ten powstały przed 1939 r. pas umocnień dobrze sprawdził się podczas agresji ZSRR na Finlandię, czyli podczas tak zwanej wojny zimowej (listopad 1939 – marzec 1940 r.).
“Rosyjska skrzydlata rakieta leci na niedużej wysokości wzdłuż wybrzeża Zatoki Fińskiej. Nasze radary jej nie wykrywają. W rejonie Porvoo komputer systemu kierowania lotem włącza dopalacz. Rakieta podnosi się na wysokość 200 metrów, osiąga kurs bojowy i uderza w budynek Fińskiego Radia i Telewizji (YLE) na przedmieściach Helsinek” – straszył Finów dziennik “Helsingin Sanomat”. Według scenariusza gazety dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy miały ruszyć przez Przesmyk Karelski. “Zgrupowaniu postawiono zadanie – osiągnąć Helsinki w ciągu dwóch dni”. Dwóm fińskim brygadom udało się powstrzymać wroga.
Rosjanie przerzucili jednak do Finlandii setki czołgów i zrzucili desant wokół stolicy. Decydujące starcie miało miejsce w powietrzu. Tu Rosja ma miażdżącą przewagę – 1900 myśliwców i samolotów myśliwsko-bombowych, wobec 100 myśliwców Finów. Rosjanie te starcie wygrali – ale wojna się przeciąga. Jednocześnie Finlandia uzyskuje międzynarodowe wsparcie dyplomatyczne.
– Opublikowaliśmy serię artykułów o wojnie zimowej. Na koniec pojawiła się historia ukazująca możliwą wojnę rosyjsko-fińską na podstawie sugestii ekspertów – powiedział “Rz” Heikki Aittokoski, szef działu zagranicznego “Helsingin Sanomat”. – W naszym kraju ludzie interesują się wojną zimową. O ile jednak nasi wojskowi mogą szykować jakieś scenariusze na wypadek nowej inwazji, o tyle nasze społeczeństwo Rosjan się nie obawia – dodał.