Bajkał znaczy bogate jezioro

Kiedy po pięciu dniach podróży pociąg staje w Siewierobajkalsku, trudno stąpa się po ziemi. Energii dodaje jednak myśl, że sławne jezioro jest zaledwie pięć minut marszu od dworca

Publikacja: 18.10.2007 20:14

Bajkał znaczy bogate jezioro

Foto: Rzeczpospolita

Red

Zostawiam ciężki plecak w przechowalni. Na rozstaju dróg pytam przechodnia, jak dostać się nad jezioro. – Tu wszystkie drogi prowadzą do Bajkału – słyszę w odpowiedzi.

Północy brzeg świętego morza, jak nazywali Bajkał Buriaci, jest urozmaicony. W większości tworzą go kamieniste, rzadziej piaszczyste, plaże. Ale nie brak też urwistych klifów, z których rozpościera się widok na dwa pasma górskie ograniczające wody jeziora z zachodu (Góry Bajkalskie) i wschodu (Góry Barguzińskie).

Ścieżka wiodąca z dworca wychodzi na górujący nad plażą pagórek, u stóp którego kąpie się i opala wesoły tłum. Woda w wielkim jeziorze – długim na 665 km, głębokim na ponad 1637 m – bardzo wolno zmienia temperaturę, nawet latem jest więc chłodna. W oddalonych od brzegu miejscach nigdy nie ma więcej niż 8 st. C.

Teraz jednak jest sierpień, upał prawie 30-stopniowy, toteż w jeziorze pełno ludzi. – Nie zimno? – zagaduję grupkę kąpiących się nastolatek. – Tu zimno jest tylko zimą! – odpowiadają ze śmiechem opalone dziewczęta i zapraszają na wędzonego omula.

Omul drugiej świeżości

Omul to ryba słodkowodna z podrodziny siei. Natasza i Masza zapewniają, że ten bajkalski jest endemicznym podgatunkiem występującym tylko w tym jeziorze i mającym niepowtarzalny smak. Ponoć najsmaczniejszy jest surowy, nieco solony i odczekany. Odczekany, bo Sybiracy zostawiają świeżą rybę na jedną dobę w piwnicy. Żeby skruszała.Nie gorszy jest też omul wędzony. Na zimno lub na ciepło. Na ciepło podawany jest tuż po uwędzeniu, jeszcze soczysty. Te, które właśnie pochłaniamy, wygrzewając się na piasku, są wędzone na ciepło i faszerowane liściem laurowym, koprem i cebulą. – Wspaniały ten wasz omul – zachwalam syberyjski obiad, sięgając po trzecią rybę.

Jak 100 lat temu

Ministerstwo Ochrony Środowiska Buriacji, w granicach której leży większość linii brzegowej Bajkału, podaje, że co roku latem prawie cztery miliony turystów odwiedzają jezioro. Jednak, mimo że jest lato, przez następne tygodnie wędrówki nad jeziorem spotkam ich zaledwie kilku. Turystycznie zagospodarowany jest tylko południowy brzeg. Na północy są wszystkiego trzy miejscowości. Z wyjątkiem odcinka, na którym blisko brzegu biegną tory Bajkalsko-Amurskiej Magistrali (BAM), krajobraz wygląda tu tak, jak 100 i więcej lat temu.Szczególnie malowniczy jest północno-zachodni fragment wybrzeża – urwiska i klify, przez które tu i ówdzie przeciskają się uchodzące do Bajkału rzeki. Moim celem jest jedna z nich: Kurkuła. Idąc z jej biegiem w górę, można dostać się na najwyższy szczyt Gór Bajkalskich – Górę Czerskiego. To mój plan na sierpień. – My wolimy piasek i wodę – wyjaśniają bajkalskie nimfy.

Polscy zesłańcy

Sympatyczne Sybiraczki nie wiedzą, kim był Jan Czerski, polski geolog zesłany na Syberię za udział w powstaniu styczniowym, którego imieniem nazwano na Syberii nie tylko dwa szczyty, lecz i pasmo gór w Jakucji. Opowiadam im krótko o innych polskich zesłańcach: Benedykcie Dybowskim, który badał Bajkał, Aleksandrze Czekanowskim, który zajmował się tu geologią i botaniką, i o jakuckich etnografach: Wacławie Sieroszewskim i Edwardzie Piekarskim. Szkoda, że w rosyjskich muzeach i przewodnikach Polacy nierzadko występują jako Rosjanie.Żegnam się pośpiesznie z Maszą i Nataszą i biegnę do autobusu.Sędziwy pojazd marki Kraz odjeżdża spod dworca co godzinę. Za 28 rubli można dostać się nim do Niżnego Angarska (30 km). Bołot, kierowca i kasjer zarazem, pochodzi z Uzbekistanu. Choć mieszka w Siewierobajkalsku już 25 lat, słabo mówi po rosyjsku. Kiedy 30 lat temu budowano w tych okolicach kolej, cały Sowieckij Sojuz walił na północ. Dawali pracę i mieszkania. Po skończeniu budowy część ludzi została. Dlatego w Siewierobajkalsku można dziś spotkać Uzbeków, Kirgizów, Azerów, Gruzinów, Ormian, Tatarów. – Po południu koniecznie idź na bazar – radzi Bołot. – Tam połnyj internacionał!

Postój na zdjęcia

Obiecuję sobie, że tuż po powrocie odwiedzę rynek. To prawdopodobnie najciekawsze miejsce w tym mieście, które w centrum przypomina nieco krakowską Nową Hutę. Z pudełek betonowych bloków mieszkalnych, ustawionych jak na makiecie wzdłuż głównej ulicy, odpada tynk i kawałki dachu. Choć budowano je niedawno, bo pierwszy obóz budowniczych BAM stanął tam w 1974 r., widać tu sowiecką bylejakość. Bołot nazywa to pokazuchą: – Cały BAM na początku to była pokazucha. Pociągi niby jeździły, ale nie szybciej niż 30 km na godzinę, bo tory się ledwo trzymały kupy. Ale można było krzyknąć na cały Sowieckij Sojuz, że BAM zbudowany!Z drugiej strony trudno uwierzyć, że 24 lata temu w miejscu, gdzie stoją dziś bloki, rósł las. Tajga, taka sama, jaką oglądam w drodze do Niżnego Angarska. Chyba trudno o bardziej malowniczy kawałek świata niż ten fragment wybrzeża Bajkału. Wciśnięta między góry a wodę droga przypomina raczej trasę turystyczną albo platformę widokową aniżeli zwykłą dwupasmówkę. Miejscami skały prawie spychają autobus do wody. Większość widnokręgu tworzą postrzępione górskie szczyty, a pozostała jego część to Bajkał. Woda ma tu kolor nieba, tak że miejscami trudno odnaleźć linię horyzontu, bo zlewa się bladym błękitem. W autobusie jadą raptem trzy osoby, nikt więc nie ma nic przeciwko mojej prośbie i autobus zatrzymuje się na chwilę. Mam dwie minuty na zrobienie zdjęcia. Po półgodzinnej podróży jesteśmy w Niżnym Angarsku, stolicy rejonu siewierobajkalskiego Republiki Buriacji.

Wiekowy Niżny Angarsk

– Sam Niżny Angarsk jest niczym skansen – zaczyna swoją opowieść Nina Kirsientiewna, dyrektor muzeum w Angarsku. Ma rację. Ulice i aleje drewnianych domów o ozdobnych okiennicach (tzw. naliczniki) przenoszą w XIX wiek, w świat carskiej Rosji i zsyłki. Niektóre zagrody mają prawie 100 lat.– Ktoś, kto ogranicza wędrowanie po północnym Bajkale do Siewierobajkalska, wyjeżdża stąd z wrażeniem, że historia zaczęła się tu dopiero wraz z przyjściem kolei – żali się starsza kobieta. Siewierobajkalsk zbudowano raptem 25 lat temu, a przecież ludzie mieszkali tu wieki wcześniej.Jednymi z pierwszych, którzy gospodarowali w górskiej tajdze nad Bajkałem, byli Ewenkowie. – Ewenków, a na południu także Buriatów, zastali ruscy kozacy i osadnicy w XVII wieku – wyjaśnia pani Nina. Stare przedmioty, fotografie i frapująca opowieść jeszcze bardziej działają na wyobraźnię niż drewniane uliczki Angarska. – Stare jest piękne – zgadzamy się na pożegnanie.W muzeum dowiaduję się też, że kilka kilometrów na wschód od Angarska, w górach, leży ewenkijska wioska Chołodnaja. Ewenkowie to jeden z rdzennych syberyjskich ludów. Różne ich grupy zajmowały się polowaniem, połowem ryb, hodowlą renów i koni. Choć Syberia to część Rosji, o tym, że kiedyś rosyjska nie była, świadczą ewenkijskie i buriackie nazwy tutejszych rzek i miejscowości: Kurkuła, Goudżekit, Dżylinda... no i sam Bajkał. Bajkał to jednak ani ewenkijskie, ani buriackie słowo.

Foka w jeziorze

Nie tylko te dwa narody zamieszkiwały niegdyś brzegi jeziora. Od X do XII wieku żyli nad Bajkałem Kurykanie, przodkowie Jakutów. W ich języku słowo Bajkał oznaczać miało bogate jezioro. Ciekawe, że po jakucku wyrażenie bogate jezioro do dziś brzmi bardzo podobnie do słowa Bajkał – baaj kiuel. Kurykanie odeszli tam, gdzie dziś mieszkają Jakuci, daleko na północny wschód od świętego morza, lecz nazwa została.Trudno o bardziej trafną nazwę dla jeziora, w wodach którego żyje aż 1550 gatunków zwierząt! Samych ryb występuje tu aż 50 gatunków, a połowy z nich nie spotyka się nigdzie indziej na Ziemi. Tylko tutaj możemy spotkać jedyną znaną słodkowodną fokę – nerpę bajkalską. W końcu tylko tutaj występuje przedziwna ryba bez łusek, o przezroczystym ciele i pomarańczowych oczach – gołomianka. Fakt, że jest rybą żyworodną, znany jest dziś światu dzięki polskiemu przyrodnikowi Benedyktowi Dybowskiemu.

W drodze powrotnej do Siewierobajkalska znów jadę autobusem Bołota. Mówię mu, że maszyna wygląda jak muzealny eksponat. – Pozory mylą – odpowiada. Kraz to autobus przeznaczony do pracy na północy. Ma podwójne szyby, trzy „piece”, uszczelniane drzwi i minimalną liczbę okien. Zimą temperatura rzadko tu spada poniżej 40 stopni. – Nie jest tak zimno jak w Jakucku, bo jezioro oddaje nagromadzone latem ciepło – tłumaczy sympatyczny Uzbek. Jednak kiedy ludzie podróżują autobusem, a na zewnątrz 35 stopni mrozu, musi być w nim ciepło.

Zatrzymujemy się tuż przy bazarze.

30 centymetrów przyjemności

Na niewielkim placyku różnorodność nie tylko owoców, ryb, mięsa, papierosów, lecz i typów antropologicznych. Są Buriaci, przypominający Mongołów, Gruzini o potężnych nosach i ciemnych twarzach, Kirgizi, a może Uzbecy, o skośnych oczach i wystających kościach policzkowych. I oczywiście Rosjanie.

– Eto szto takoje u was? – pytam babuszkę sprzedającą tajemnicze nasiona. – Kiedrowyje orieszki – wyjaśnia i gościnnie sypie mi garść na spróbowanie. Twarda skorupka kryje miękkie, tłuste żywiczne nasionko. Dziękuję babuszce za przysmak, ale za chwilę wciska mi jeszcze coś, co przypomina polską krówkę, a co nazywa smołą. Smoła okazuje się żywicą modrzewia syberyjskiego, którą Sybiracy żują jak gumę. Rzeczywiście: z początku twarda, po chwili daje się żuć. Kiedy się żegnam ze sprzedawczynią, ujęty syberyjską gościnnością, babuszka zaskakuje mnie komunikatem: – Razem będzie 45 rubli.

Wśród setek stoisk uwagę zwracają te z warzywami i owocami. Szczególnie dużo jest arbuzów, nie brakuje bananów, kiwi, jabłek.

Owoce sprowadzane są z Chin, z europejskiej części Rosji, z Kaukazu. Ale wszelkie jagody: borówka bagienna, brusznica i czarna jagoda są z Syberii i mają odpowiednie do kraju pochodzenia rozmiary: są ogromne. Ciekawe, że w warunkach krótkiego syberyjskiego lata, zapewne w cieplarniach, Sybirakom udaje się też hodować marchew, cebulę i truskawki.

Do najokazalszych stołów na bazarze należą naturalnie te z rybami. Kolejny raz nie mogę sobie odmówić omula. – Weź tego, ma z 30 cm długości. 30 cm przyjemności, a tylko 30 rubli – śmieje się sprzedawca.

Boys, boys, boys

O zmroku odbieram plecak z przechowalni i postanawiam poszukać ustronnego miejsca pod namiot. Na plaży dudnią nieśmiertelne w Rosji przeboje Modern Talking i Sabriny: dyskoteka. Siadam na chwilę przed namiotem. – Jak tam na Bajkale?! – przekrzykując potężne głośniki, ryczą do mnie sąsiedzi. – Głośno! – odpowiadam. Ale chyba nie słyszą.

Dyskotekowy łomot wygania mnie kilka kilometrów od plaży, w kierunku przystani, skąd w święte morze wypływają kutry. Rozbijam namiot pośród modrzewi, tuż nad brzegiem Bajkału. Zasypiam przy szumie fal i dobiegającym z daleka: „Boys, boys, boys...”.

Rano budzi mnie warkot silnika. Rybacki kuter tnie gładką taflę wody. Okazuje się, że przystań jest tuż obok, dużo bliżej, niż myślałem.W ciągu pół godziny jestem na molo i kluczę pośród rdzewiejących kadłubów. Na Cypel Kotielnikowski, za którym leży Kurkuła, idzie dziś tylko jedna łajba. Bilet aż 3 tys. rubli, czyli około 300 złotych. Widząc moją zmartwioną minę, kapitan myśli chwilę i pyta: – Rybu poczistit”, umiejesz? Oczywiście, że umiem! Jeszcze jak! Staje więc układ między nami: za wypatroszenie dwóch skrzynek omuli i lipieni mogę płynąć bezpłatnie.Jeszcze dziś wieczorem będę w górach. Jak się okaże, ze sporym zapasem solonych lipieni w plecaku.

Transport wewnętrzny

Rosyjscy włóczędzy, jakich spotykałem na Syberii, potrafią zatrzymywać na stopa nawet barki i małe statki na Lenie i Jeniseju, a mistrzowie w ciągu dwóch tygodni docierają w ten sposób z Moskwy do Ułan Ude w Buriacji. Nie polecałbym jednak autostopu w Rosji.

Poruszanie się po kraju tak ogromnym (sama Jakucja jest dziewięciokrotnie większa od Polski) jest bardzo trudne, trzeba korzystać z kolei bądź samolotów. Kolej jest szczególnie ważna na Zabajkalu, bo dzięki czterem tysiącom kilometrów BAM można dotrzeć do ogromnych obszarów górskich.Tam, gdzie nie ma kolei, bywają drogi, jednak latem często nieprzejezdne. Dlatego na Syberii tak popularny jest samochód Ural – potężna ciężarówka o wysokim zawieszeniu, wyposażenie niejednego myśliwego. W głuchych zakątkach przyjdzie nam więc wynająć samochód bądź wędrować pieszo. Cena wynajmu jest nie do przewidzenia.W pobliżu dużych miast zawsze zorganizowany jest transport, tak autobusowy, jak i kolejowy. Generalnie dużo bardziej zagospodarowana jest południowa część Syberii. Północ można odwiedzać tylko drogą powietrzną bądź na renach.

Warto wiedzieć przed wyjazdem

Na Syberię, tak jak w ogóle do Rosji, opłaca się zabierać euro i tam wymieniać na ruble. 1 euro = 35,3 rubla. W dużych miastach dostęp do gotówki umożliwiają bankomaty pojawiające się również w małych miejscowościach odwiedzanych przez turystów.Różnica czasu: Moskwa plus dwie godziny, Nowosybirsk plus trzy godziny, Irkuck plus pięć godzin, Jakuck plus osiem godzin, Kamczatka plus dziewięć godzin.

Internet jest dostępny w większych miastach na poczcie bądź w kafejkach. W pobliżu dużych miast działają też telefony komórkowe.Jeżeli chce się dzwonić do Polski, należy pytać nie o pocztę, lecz o pieriegowornyj punkt, skąd dzwonimy, płacąc z góry. Te dwie służby pracują oddzielnie, nie należy szukać telefonu na poczcie. Chyba że poszukujemy automatu na kartę (taksofon).

Sylwetka

Michał Książek jest absolwentem leśnictwa na SGGW i kulturoznawstwa na UW. Od lat podróżuje po pustkowiach wschodniej Syberii, poznając historię i język Jakutów i Ewenków. Pasjonują go tajniki wolnego wypasu renów, ich wpływ na życie Tunguzów, jak dawniej nazywano Ewenków. W chwilach wolnych pasie własne stado w górach Udokan na Zabajkalu. Pilotuje też wyprawy Klubu Podróży Horyzonty na Syberię.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021