Barack Obama i Hillary Clinton wzięli udział w transmitowanym na żywo przez telewizję „Forum współczucia” w pensylwańskim College’u Mesjasza. By wyróżnić debatę poświęconą religii i moralności, organizatorzy postanowili nie konfrontować rywali, lecz rozmawiać z nimi osobno. Rezultatem były dwa wywiady rzeki, w których kandydaci zaskakująco otwarcie mówili o tym, w co wierzą.
– Moja wiara pomogła mi w podejmowaniu decyzji, które były dobre dla mnie, bez względu na to, czy inni się z nimi zgadzali – mówiła była pierwsza dama, dodając, że nieraz czuła obecność Ducha Świętego. – Religia to fundament – oznajmił Obama.
W debacie nie mogło zabraknąć elementów polityki. Clinton skrytykowała Obamę za stwierdzenie, że zdesperowani brakiem perspektyw mieszkańcy małych miasteczek w takich stanach jak Pensylwania, gdzie odbędą się kolejne prawybory, „kurczowo chwytają się pistoletów, religii lub antypatii do ludzi, którzy są inni”. Innym trudnym tematem była aborcja.
– Wraz z poczęciem rozpoczyna się możliwość życia – stwierdziła Clinton. Jej zdaniem delegalizacja aborcji oznaczałaby jednak niedopuszczalną ingerencję państwa w życie obywatela. – Aborcja powinna pozostać legalna, ale musi być bezpieczna i rzadka – dodała.Podobnego zdania jest Obama, który nie jest wprawdzie pewien, kiedy zaczyna się życie, ale dodał, że decyzja o aborcji ma „wymiar moralny”.
Jeśli chodzi o aborcję, Obama jest jednym z najbardziej liberalnych senatorów w obecnym Kongresie. Głosował nawet przeciw zakazowi późnej aborcji. Mimo to w Pensylwanii poparło go dwóch polityków znanych z antyaborcyjnych poglądów: senator Robert Casey i były kongresmen Timothy Roemer. Obaj twierdzą, że jest on wyjątkowym przywódcą i będzie potrafił wypracować kompromis w tej kwestii.