– Głosowałem na Borisa. Konserwatystę. Mam nadzieję, że usprawni londyński transport oraz system przyznawania mieszkań socjalnych – wyjaśnia 54-letni tapicer Piotr Kurzownik, który ubiega się o takie mieszkanie. Od kiedy tu przyjechał – jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii – burmistrzem Londynu jest Ken Livingstone: – Nie jest zły. Socjalista, który dzielił to, co ma, ale potrzeba zmian – wyjaśnia.
Pozostałych ośmiu kandydatów Piotr nie brał pod uwagę, bo jak pokazują wszystkie sondaże, szanse na zwycięstwo mieli tylko ubiegający się o kolejną reelekcję reprezentant Partii Pracy Ken Livingstone i startujący z ramienia Partii Konserwatywnej Boris Johnson. Obaj obiecywali to samo: walkę z przestępczością, tanie mieszkania i usprawnienie transportu – trzy kwestie kluczowe dla każdego londyńczyka.
Mieszkańcy stolicy podzielili się na tych, którzy nie mogą znieść Livingstone’a, i na tych, którzy nie cierpią Johnsona. Obecny burmistrz zdaniem jego przeciwników, zwłaszcza w obecnej, drugiej kadencji, zamiast mieszkańców słuchał swoich doradców, którzy dbali o własne interesy. Przeciwnicy Borisa Johnsona nie mogą sobie wyobrazić, że ośmiomilionowym miastem ma kierować człowiek bez doświadczenia w administracji i zarządzaniu, znany za to z błaznowatego zachowania i kontrowersyjnych wypowiedzi typu „małe czarnuchy”.
Konserwatysta zdobył głos nie tylko polskiego tapicera, ale i mieszkającego w Londynie byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza. – Podoba mi się program Johnsona – mówi „Rz” polityk. Marcinkiewicz zaznacza, że także czuje się konserwatystą. Co więcej, Borisa rekomendował mu obecny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który zna Johnsona z czasów studiów w Oxfordzie. Obaj należeli do studenckiego Bullingdon Club, znanego zarówno z urządzania biesiad połączonych z pijatykami, jak arystokratycznego pochodzenia jego członków. Kazimierza Marcinkiewicza nie razi także tradycyjny szowinizm konserwatystów w stosunku do imigrantów, gdyż nie czuje się imigrantem, nie są imigrantami w jego opinii także rzesze pracujących w Londynie Polaków.
Potencjału polskich wyborców (około 85 tysięcy) rzeczywiście nie przeoczyli główni kandydaci. Ken Livingstone obiecał im, że co roku 3 maja na Trafalgar Square odbędzie się festiwal kultury polskiej.