Europa i Stany Zjednoczone mówią zwykle o sytuacji katolików w Państwie Środka w szerszym kontekście religijnych swobód, wspominając też o protestantach, tybetańskich buddystach czy nawet członkach eklektycznego ruchu religijnego Falun Gong.
O znaczeniu tych swobód mówił przy okazji każdej wizyty w Chinach prezydent George W. Bush. Amerykański przywódca rozmawiał też z papieżem o sytuacji Kościoła w Chinach i relacjach między Watykanem i Pekinem podczas niedawnej wizyty Benedykta XVI w Stanach Zjednoczonych.
Amerykańska Komisja do spraw Międzynarodowych Swobód Religijnych (USCIRF), niezależna, dwupartyjna agencja rządu federalnego USA, która zajmuje się monitorowaniem sytuacji wiernych różnych wyznań na świecie, półtora roku temu otwarcie skrytykowała rząd Chin za prześladowanie Kościoła katolickiego. Szczególnie dużo uwagi komisja poświęciła problemowi ordynacji biskupów, zwracając uwagę, że uniemożliwianie Kościołowi decyzji w tej sprawie jest niezgodne z deklaracją ONZ z 1981 roku, która między innymi gwarantuje wyznawcom wszystkich wiar swobodę w mianowaniu własnych przywódców religijnych.
– Represje wobec katolików, którzy nie chcą przystąpić do oficjalnego Kościoła, stawiają pod znakiem zapytania szczerość chińskich władz, które twierdzą, że szanują swobody religijne – dodała wtedy przewodnicząca komisji Felice Gaer.
Amerykanie są zwykle bardziej zdecydowani w krytyce niż Europejczycy, ale i ci nie zapominają o problemie. Specjalny raport Parlamentu Europejskiego sprzed dwóch lat, przygotowany w 30. rocznicę nawiązania relacji między Unią i Pekinem, stwierdzał, że „swobody religijne w Chinach znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji”. Rok wcześniej europarlament wydał rezolucję wzywającą Pekin do zaprzestania prześladowań księży i wiernych Kościoła katolickiego, wzywając władze w Pekinie do uwolnienia wszystkich więzionych duchownych.