Z wyrzutni umieszczonych na pustyni odpalono m.in. rakietę Shahab 3, która jest w stanie trafić cel leżący w odległości dwóch tysięcy kilometrów. W jej zasięgu znajduje się więc Izrael i kilka amerykańskich baz w regionie. Pozostałe przetestowane rakiety miały zasięg od 170 do 400 kilometrów. Próbę przeprowadzono w pobliżu cieśniny Ormuz, którą transportowana jest ropa z Bliskiego Wschodu na Zachód.
– Ostrzegamy wrogów, którzy próbują nas zastraszyć, że trzymamy palec na spuście, a nasze rakiety są gotowe do odpalenia – powiedział Hossein Salami, dowódca lotnictwa irańskiej Gwardii Rewolucyjnej.
Władze w Teheranie kilka dni temu ostrzegły, że dokonają ataku na Izrael, jeśli Stany Zjednoczone zaatakują Iran. Spekulacje na temat ewentualnej interwencji wzrosły po wielkich czerwcowych manewrach w Izraelu, w których wzięło udział ponad 100 samolotów.
Prezydent George W. Bush nie wykluczał w przeszłości użycia środków militarnych, jeśli Irańczycy nie zrezygnują z programu atomowego. Władze w Teheranie powtarzają, że prowadzą badania, bo chcą rozwijać cywilną energetykę jądrową, ale USA są przekonane, że w rzeczywistości chodzi o wyprodukowanie bomby.
– Ten, kto twierdzi, że nie ma zagrożenia, przed którym należałoby się zabezpieczyć, niech porozmawia z Irańczykami o zasięgu rakiet, które odpalili – powiedziała sekretarz stanu Condoleezza Rice.