Profesor Dziewanowska pracowała od 14 lat na Uniwersytecie Idaho. Zajmowała się środkami obrony przeciwko bioterroryzmowi. Za zgodą FBI prowadziła badania nad przeciwdziałaniem atakowi terrorystycznemu z użyciem zarazków dżumy. – Jest cholernie dobrym naukowcem – wspomina prof. biologii Patricia Hartzell, była szefowa Dziewanowskiej.
Polka zaczęła pracę na Uniwersytecie Idaho w 1994 roku. Zgodnie z przepisami była tam przez kilka lat zatrudniona na podstawie wizy. Zadowolone z pracy Dziewanowskiej władze uczelni w 2003 roku wsparły jej wniosek o zezwolenie na stały pobyt w USA. Dopóki procedury z tym związane były w toku, musiała się jednak nadal zwracać o coroczne zezwolenie na pracę. Jesienią 2004 roku jej wniosek został odrzucony, bo załączyła fotografię z profilu, podczas gdy niedługo przed tym weszły w życie nowe przepisy wymagające zdjęcia en face. Dosłała zaraz takie zdjęcie, ale urzędnicy go nie przyjęli ze względu na odbłysk na soczewce okularów. We wrześniu 2004 roku poinformowali uczoną o odmowie zezwolenia. „Od tej decyzji nie ma odwołania” – przeczytała Polka.
Kiedy dotychczasowe zezwolenie wygasło, Dziewanowska znalazła się w sytuacji osoby nielegalnie zatrudnionej. W uczelnianym biurze ds. praw człowieka uzyskała jednak informację, że w tej sytuacji może pracować jeszcze przez 240 dni.
Niedługo potem nadeszła wiadomość, że z uwagi na nielegalne zatrudnienie jej prośba o zgodę na pobyt stały została odrzucona. Urzędnicy nie chcieli słuchać, że uczelnia wprowadziła ją w błąd. W kwietniu 2005 r. została zwolniona z pracy.
– Nigdy nie próbowałam łamać prawa, a zrobiono ze mnie kryminalistkę – powiedziała Dziewanowska lokalnemu dziennikowi „Spokesman-Review of Spokane”.