Formalny rozpad prozachodniej koalicji ogłosił wczoraj przewodniczący parlamentu Arsenij Jaceniuk. Zaczęło się odliczanie: nowa większość ma powstać w ciągu 30 dni. Jeśli nie powstanie, prezydent Wiktor Juszczenko będzie mógł rozwiązać parlament i rozpisać przedterminowe wybory. Tak postąpił 2 kwietnia 2006 roku.
Juszczenko jednak wciąż ma nadzieję, że sojusz jego Naszej Ukrainy i Bloku Julii Tymoszenko może się odrodzić. Mówił o tym wczoraj przedstawiciel prezydenta Andrij Kysłyński.
– Taki sojusz powinien być jednak oparty na wzajemnej szczerości, a nie działać jako zasłona dymna dla realizacji innych, kierowanych z zagranicy, scenariuszy – ostrzegł Kysłyński. Dał do zrozumienia, że chodzi o scenariusz z udziałem Rosji.
W sierpniu, po konflikcie w Gruzji, otoczenie Wiktora Juszczenki ujawniło, że premier Julia Tymoszenko doszła do porozumienia z władzami na Kremlu: powstrzymała się od krytykowania Rosji w zamian za obietnicę poparcia jej kandydatury w wyborach prezydenckich w 2010 roku. W parlamencie zwolennicy żelaznej Julii przegłosowali projekty ustaw ograniczających kompetencje prezydenta. Z pomocą pospieszyli im komuniści i prorosyjska Partia Regionów Wiktora Janukowycza. Właśnie po przeforsowaniu tych przepisów Nasza Ukraina ogłosiła rozpad demokratycznej koalicji.
– Powrotu nie będzie. Powstanie sojusz Tymoszenko z Partią Regionów albo Ukraińców czekają nowe wybory – powiedział „Rz” Stepan Chmara, dysydent i poseł Naszej Ukrainy.