- To wielki krowi placek z kawałkiem marcepana w środku. Nie mam zamiaru go zjadać - stwierdził republikański kongresmen Paul Broun z Georgii, wyjaśniając, dlaczego jest przeciwko projektowi ustawy mającej uratować Wall Street przed upadkiem. Te słowa Brouna, cytowane przez media w kraju i zagranicą, przysporzyły mu więcej sławy, niż cała jego dotychczasowa działalność ustawodawcza. Dotąd ów były lekarz, który zasiada na Kapitolu dopiero od roku, znany był w wąskim gronie parlamentarzystów jako autor ustawy zabraniającej materiałów pornograficznych w amerykańskich bazach wojskowych. Głośny sprzeciw wobec projektu ratunkowego przysporzył sporo rozgłosu także koledze Brouna z tego samego stanu Philowi Gingrey'owi, który oświadczył w świetle kamer, iż dla niego najważniejsza jest odpowiedzialność wobec wyborców, a nie lojalność wobec liderów własnej partii. - Oni nie są wybierani przez wyborców z naszych okręgów - wyjaśnił Gingrey.

Z kolei republikanin Darrell Issa z Kalifornii, który zanim trafił do Izby Reprezentantów dorobił się fortuny na handlu alarmami samochodowymi, zrobił na mediach wrażenie kowbojskim opanowaniem i pokerową miną. - To wykreowany kryzys - stwierdził Issa, wyjaśniając dziennikarzom, dlaczego nie uważa apeli rządu za wiarygodne.

Wśród przeciwników ustawy są też demokraci. Do tych, którzy najgłośniej prezentują swe stanowisko, należy na przykład Marcy Kaptur z Ohio. Zasiada w Izbie od ćwierćwiecza i ma na koncie między innymi wieloletnie, zakończone sukcesem starania o budowę pomnika ofiar drugiej wojny światowej w Waszyngtonie. Zasłynęła też parę miesięcy temu z tego, że podczas przesłuchania w Kongresie pomyliła Bena Bernanke z sekretarzem skarbu Henrym Paulsonem, stwierdzając, iż szef Rezerwy Federalnej był wcześniej dyrektorem banku Goldman Sachs. Ale większość Amerykanów zetknęło się z jej nazwiskiem dopiero teraz, oglądając w telewizji lub Internecie fragmenty jej płomiennego przemówienia, w którym zarzuciła władzom oraz Wall Street umyślne wprowadzenie amerykańskiej opinii publicznej w stan konfuzji. - Ten projekt nie daje nic Amerykanom. To wydawanie biliona dolarów z państwowej kasy na papier, której wartość nie jest dobrze znana - oświadczyła Kaptur.

W centrum uwagi niespodziewanie znalazło się też paru przeciwników pierwotnego projektu, którzy potem poparli jego zmienioną wersję. Jednym z autorów poprawek i "twarzą" nowego projektu był republikański kongresmen Eric Cantor. - To zamyka najmniej produktywny rok w Kongresie, jaki widziałem w ciągu swego życia - stwierdził rozczarowany Cantor, gdy ustawa padła. Ten 45-letni prawnik z Wirginii był ponoć jednym z typów Johna McCaina na kandydata do wiceprezydentury. Niektórzy prawicowi komentatorzy wyrażają teraz żal, że McCain postawił na panią gubernator z Alaski, a nie na Cantora.

Także inny republikanin Paul Ryan z Kalifornii, który początkowo był jednym z przywódców buntu, ostatecznie głosował za poprawionym projektem ustawy. Ryan zasłynął apelami do sumienia swych kolegów. - Dla mnie to sprawa sumienia. Najłatwiej byłoby zagłosować "nie", zaszyć się w biurze i patrzeć zza biurka, jak padają kolejne rynki. Ucierpię politycznie, ale przynajmniej będę mógł spokojnie spać - stwierdził Ryan. Jego koledzy wybrali inną opcję.