Na dnie jeziora Zurych (Zürichsee) na przedmieściach Zurychu spoczywa ponad 300 urn. To prochy pacjentów szwajcarskiego stowarzyszenia Dignitas pomagającego zdesperowanym ludziom w samobójstwach. Większość zapłaciła 10 tysięcy franków za godną śmierć i pogrzeb z udziałem bliskich. Tymczasem zostali spaleni, a urny wrzucono do jeziora. W poniedziałek policja aresztowała dwóch współpracowników stowarzyszenia, gdy próbowali wyrzucić 20 urn.

W Szwajcarii jest to zakazane. Organizacji grozi wysoka grzywna. Według jej byłej współpracowniczki Sorayi Wernli założyciel stowarzyszenia Ludwig Minelli od lat pozbywa się w ten sposób ciał swych pacjentów. Nie zawsze za ich zgodą. – W 2003 roku spalił ciało jednej z pacjentek i wrzucił urnę do jeziora, mimo że kobieta napisała w testamencie, iż chce zostać pochowana u boku męża w Niemczech – wspomina. Według niej ciężko chora na raka kobieta zapłaciła ponad 200 tysięcy franków za pomoc w samobójstwie i pogrzeb w gronie rodziny. – Minelli uznał jednak, że tak będzie taniej. Chciał zaoszczędzić na przewozie ciała do Niemiec. Osobiście wrzucił urnę do jeziora – dodaje była współpracowniczka Dignitasu. Wernli twierdzi, że Minelli gromadzi urny w piwnicy, w której przechowuje się ziemniaki. Potem wywozi je nad jezioro i wrzuca do wody. Wcześniej zdziera etykietki z imieniem i nazwiskiem zmarłego, by policja nie mogła z nim powiązać urn. Na zwrot ciała bliskich mają szansę tylko ci, którzy są w stanie zapłacić dodatkowe 5 tysięcy franków za jego przewóz. – Gmina Stäfa czerpie z jeziora wodę pitną. Latem kąpią się w nim całe rodziny z dziećmi. Wielokrotnie informowałam o tym władze Zurychu. Bez skutku – skarży się Wernli.

Szwajcarzy są przerażeni. Nie pierwszy raz. Rok temu Minelli wywołał falę oburzenia, gdy zaczął przeprowadzać wspomagane samobójstwa w hotelach i na parkingach. Zmęczeni życiem pacjenci, głównie Niemcy, wypijali śmiertelne dawki pentobarbitalu w samochodach. W maju kilkoro pacjentów uśmiercono za pomocą worków z helem. Niedawno Minelli kupił dom w gminie Wetzikon na przedmieściach Zurychu. W budynku, w którym niegdyś mieścił się sklep ze sprzętem elektronicznym, w grudniu ma powstać nowa centrala organizacji. Dom położony jest między przedszkolem a szkołą podstawową. Codziennie przechodzą obok niego setki dzieci. W pobliżu mieści się też plac zabaw. Rada gminy przygotowała już petycję do władz Zurychu. Nie będzie jej jednak łatwo pozbyć się Minellego. Budynek stoi na terenie, gdzie działalność gospodarcza jest dozwolona, a dla szwajcarskiego prawa uśmiercanie ludzi to biznes jak każdy inny.