Mogłoby się to potoczyć inaczej, ale zapewne nie tak, jak myśli wielu ludzi. Jest oczywiste, że bracia Castro od samego początku chcieli dla siebie dożywotniej władzy. A przecież w systemie demokratycznym nikt nie może sprawować władzy dożywotnio, bo musi się poddawać ocenie wyborców. Kuba zmierzała nieuchronnie w stronę systemu dyktatorskiego. Myślę, że jedynym sposobem zmiany biegu historii było wówczas masowe wsparcie przez Kubańczyków organizacji będących w stanie prowadzić walkę bez użycia przemocy, tak jak robiła to „Solidarność” w Polsce. Ale wtedy było to niemożliwe. Mówimy o roku 1959, o latach 60., gdy świat ogarnęła fala przemocy, wszędzie wszystkie problemy rozwiązywano wówczas przy użyciu siły. Nie sądzę, by Stany Zjednoczone chciały pomagać totalitarnemu reżimowi na Kubie, a bracia Castro chcieli totalitarnych rządów. Zresztą, niezależnie od tego, czego pragnąłby Waszyngton, Fidel Castro potrzebował superpotężnego wroga, takiego jak Stany Zjednoczone, by stanąć po stronie komunizmu w czasach zimnej wojny i dożywotnio sprawować władzę.
[b]Sytuacja gospodarcza Kuby jest dziś najgorsza od rozpadu Związku Radzieckiego. Przyznał to publicznie kilka dni temu Raul Castro. Ogłosił stopniowe odchodzenie od bezpłatnych usług i od subwencji. Jak przyjmie to społeczeństwo przywiązane do tak zwanych zdobyczy rewolucji? [/b]
Społeczeństwo kubańskie od dawna nie korzysta ze zdobyczy społecznych. System opieki zdrowotnej podzielił się na służbę zdrowia dla cudzoziemców i dla Kubańczyków. W aptekach dla Kubańczyków czasem nie ma nawet aspiryny. W ośrodkach zdrowia i w szpitalach cudzoziemcy mają wszystkie potrzebne leki i pełną opiekę, a Kubańczyk musi nieraz czekać cztery, pięć, sześć miesięcy na liście kolejkowej, by móc się poddać operacji. Bardzo zła sytuacja panuje w szkołach. Nie ma co marzyć o wyposażeniu klas w komputery, a dzieci nomenklatury je mają. Myślę, że jedynym sposobem na zmianę tego stanu jest organizowanie się ludzi wokół konkretnych żądań, walka obywatelska bez stosowania przemocy. Klasycznym tego przykładem była kampania „Jeden pieniądz”. Grupa kobiet ze wsi zażądała prawa do płacenia wszędzie i za wszystko krajową walutą, bo – jak pani wie – Kubańczycy zarabiają w pesos kubańskich, ale płacić muszą w pesos wymienialnych. Ta kampania trwa już półtora roku, w tym czasie kobiety złożyły ponad 20 tysięcy podpisów w Zgromadzeniu Narodowym Władzy Ludowej. Przeprowadziły też trzy akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego w restauracjach. Mówiły, że zapłacą za posiłek zwykłymi pesos, a jak nie, to niech je aresztują. W miarę pogarszania się sytuacji ludzie zaczną się włączać do takich przedsięwzięć i stawiać czoło reżimowi. Ostatnio widać dość wyraźną tendencję do takich zachowań.
[b]Jak ocenia pan dziesięć miesięcy rządów Raula Castro? Czy spodziewa się pan jeszcze po nim jakichkolwiek reform? [/b]
Nie było żadnych reform, a miał aż nadto czasu, by je przeprowadzić. Jedyną rzeczą, jaką zrobił, było pozwolenie Kubańczykom na zakup komputerów i telefonów komórkowych. Pod warunkiem, że zapłacą za nie w walucie innej niż ta, w której zarabiają. Zniósł zakazy, które były – jak sam przyznał – absurdalne. Ale to tak, jakby powiedział: „Teraz możesz tu zamieszkać. Nie masz pieniędzy na mieszkanie? Jaka szkoda!”. Rezultat jest ten sam. Dla Kubańczyków stało się oczywiste, że nic się nie zmieni. Zachowano wszystkie zawarte w kodeksie karnym figury retoryczne pozwalające karać za wyrażanie poglądów czy niezależną działalność handlową. Zachowano ustawę 88 potępiającą praktykowanie wolnego dziennikarstwa. Nadal istnieje tylko jedna legalna partia. 10 grudnia obchodzono 60. rocznicę uchwalenia powszechnej deklaracji praw człowieka – setki Kubańczyków zostało tymczasowo aresztowanych za próbę jej uczczenia. Rząd pozostał tym, czym był: totalitarnym reżimem, który sprawuje władzę, systematycznie łamiąc prawa człowieka.
[b]Jaką politykę powinien prowadzić wobec Kuby nowy amerykański prezydent? Bracia Castro zgłosili gotowość dialogu z nową administracją. Raul Castro chce wymieniać więźniów politycznych na kubańskich szpiegów. Czy Barack Obama na to pójdzie? [/b]