W rosyjskiej stolicy demonstracje odbyły się w kilku miejscach. Przedstawiciele radykalnej opozycji wyszli na ulice nielegalnie i – jak było do przewidzenia – kilkadziesiąt osób aresztowano. Przeciwko polityce rządu protestowali też – za zgodą władz Moskwy – komuniści Giennadija Ziuganowa na placu Triumfalnym w centrum Moskwy.
Niedługo potem własny mityng antyrządowy próbował przeprowadzić w tym samym miejscu lider zdelegalizowanych narodowych bolszewików Eduard Limonow. Zdążył wprawdzie wdrapać się na pomnik Majakowskiego, by rozpocząć przemówienie do dziennikarzy, ale zanim zaczął mówić, ściągnęła go stamtąd milicja. Po dobie w areszcie wczoraj wyszedł na wolność. – Aresztowano mnie i wielu moich stronników. Ale nie zaprzestaniemy swojej działalności. Będziemy dalej wychodzić na ulice, bo te władze trzeba zmienić – mówi „Rz” Limonow.
Do przepychanek i zatrzymań doszło też w innych częściach miasta, m.in. na ulicy Bolszaja Polianka, gdzie demonstranci próbowali zatrzymać ruch samochodowy. W akcjach brali udział członkowie różnych opozycyjnych ugrupowań należących do koalicji Inna Rosja.
Żadnych problemów ze stróżami porządku nie mieli za to uczestnicy innej akcji, odbywającej się na placu Maneżowym u ścian Kremla. Tam prokremlowska partia Jedna Rosja ściągnęła kilkutysięczny tłum, który chwalił antykryzysowe działania władz.
– Naród! Miedwiediew! Putin! Razem zwyciężymy! – pod takim hasłem odbywały się mityngi poparcia dla władz.