Rosja zaczyna się buntować

Kilka tysięcy osób demonstrowało w sobotę przeciwko polityce władz. Tylko w Moskwie do aresztów trafiło kilkudziesięciu opozycyjnych demonstrantów

Aktualizacja: 02.02.2009 02:56 Publikacja: 01.02.2009 19:41

W rosyjskiej stolicy demonstracje odbyły się w kilku miejscach. Przedstawiciele radykalnej opozycji wyszli na ulice nielegalnie i – jak było do przewidzenia – kilkadziesiąt osób aresztowano. Przeciwko polityce rządu protestowali też – za zgodą władz Moskwy – komuniści Giennadija Ziuganowa na placu Triumfalnym w centrum Moskwy.

Niedługo potem własny mityng antyrządowy próbował przeprowadzić w tym samym miejscu lider zdelegalizowanych narodowych bolszewików Eduard Limonow. Zdążył wprawdzie wdrapać się na pomnik Majakowskiego, by rozpocząć przemówienie do dziennikarzy, ale zanim zaczął mówić, ściągnęła go stamtąd milicja. Po dobie w areszcie wczoraj wyszedł na wolność. – Aresztowano mnie i wielu moich stronników. Ale nie zaprzestaniemy swojej działalności. Będziemy dalej wychodzić na ulice, bo te władze trzeba zmienić – mówi „Rz” Limonow.

Do przepychanek i zatrzymań doszło też w innych częściach miasta, m.in. na ulicy Bolszaja Polianka, gdzie demonstranci próbowali zatrzymać ruch samochodowy. W akcjach brali udział członkowie różnych opozycyjnych ugrupowań należących do koalicji Inna Rosja.

Żadnych problemów ze stróżami porządku nie mieli za to uczestnicy innej akcji, odbywającej się na placu Maneżowym u ścian Kremla. Tam prokremlowska partia Jedna Rosja ściągnęła kilkutysięczny tłum, który chwalił antykryzysowe działania władz.

– Naród! Miedwiediew! Putin! Razem zwyciężymy! – pod takim hasłem odbywały się mityngi poparcia dla władz.

Do podobnych akcji – zarówno opozycyjnych, jak i prorządowych – doszło też w innych miastach Rosji.

Także dziś nie było spokojnie. M. in. w Moskwie, Jekaterynburgu i Władywostoku na ulice wyszli przeciwnicy podwyższenia ceł importowych na samochody. Reakcje na ten krok władz, który ma chronić rodzimych producentów, były od początku najbardziej gwałtowne na dalekim wschodzie kraju, gdzie wiele osób utrzymuje się z handlu samochodami przywożonymi z Japonii.

Obywateli zaktywizował kryzys, który staje się w Rosji coraz poważniejszy. Na skutek drastycznego spowolnienia produkcji rosyjskie zakłady masowo zwalniają pracowników, obniżają albo wstrzymują pensje. O tym, że rosyjska gospodarka nie uniknie poważnych kłopotów, otwarcie zaczyna mówić rząd i Kreml.

Dla opozycjonistów takich jak Garri Kasparow, Limonow czy Borys Niemcow coraz dotkliwsze dla Rosjan konsekwencje kryzysu i nadciągająca recesja to szansa na obudzenie Rosjan z „naftowej śpiączki” i zmobilizowanie ich do wystąpień przeciwko władzy. Z kolei Jedna Rosja robi wszystko, by do tego nie dopuścić. Polecenie przyszło zresztą prosto z Kremla, który panicznie boi się masowych protestów. Jeszcze kilka tygodni temu czołowe rosyjskie gazety: „Kommiersant” i „Wiedomosti” informowały o spotkaniu kremlowskiego ideologa Władisława Surkowa z liderami partii, podczas którego postanowiono o zagospodarowaniu partyjnego kapitału do przekierowania protestów w prawidłowe kanały. Uznano, że partia powinna działać wyprzedzająco, a demonstracje radykałów i samochodziarzy niezadowolonych z podwyżek ceł powinny być zagłuszane przez entuzjastyczne peany na cześć polityki Kremla i rządu oraz mityngi poparcia dla rodzimej motoryzacji.

[ramka][srodtytul]Brutalność władz to przejaw słabośći[/srodtytul]

[b][i]Nikołaj Pietrow, rosyjski politolog Moskiewskie Centrum Carnegie[/i][/b]

[b]Rz: Przez Rosję przetoczyła się w weekend fala protestów. Czy to oznacza – jak głoszą pesymistyczne prognozy – że kraj zaczyna się pogrążać w chaosie?[/b]

Nikołaj Pietrow: Na razie nie. Oczywiście, gospodarka jest w złym stanie, ludzie tracą pracę, a sprzedawcy samochodów dochody z powodu no- wych ceł. Nie jest to jednak jeszcze krytyczny poziom niezadowolenia społecznego. Dlatego nastąpił nagły wzrost publicznego zaangażowania ze strony opozycji i rządu.

[b]Ale Kreml mobilizuje zwolenników tylko po to, by odwrócili uwagę od tych, którzy go krytykują.[/b]

Władze zostały zmuszone do reakcji i, chcąc ratować sytuację, pokazują, że są w stanie wykazać elastyczność. Wciągają do debaty zwykłych ludzi, czego wcześniej starali się unikać. To konieczne, bo w prze- ciwnym przypadku Rosji grozi scenariusz rewolucyjny.

[b]W weekend – zgodnie z zapowiedziami – na protesty zareagowały jednak bardzo ostro.[/b]

To prawda. I nie chodzi tylko o ten weekend. Pierwsze poważne protesty, do których doszło na Dalekim Wschodzie, też brutalnie stłumiono. Władze chcą pokazać zdecydowaną postawę wobec buntowników, by zniechęcić następnych. Nie jest to demonstracja siły, lecz słabości. To wyraz obaw, że sytuacja może się wymknąć spod kontroli, gdy na ulicę wyjdą zdesperowani ludzie w całej Rosji.

[/ramka]

[ramka][srodtytul]Nie będzie nowej rewolucji październikowej[/srodtytul]

[b][i]Michaił Dieliagin, politolog i ekonomista[/i][/b]

[b]Rz: W weekend w Rosji odbyły się protesty opozycji, ale partia Jedna Rosja organizowała wiece poparcia dla rządu.[/b]

Michaił Dieliagin: Jaka partia Jedna Rosja? To przecież po prostu departament administracji prezydenta. Wyszli na ulice, ponieważ dostali taki rozkaz z Kremla.

[b]Ale z jakiegoś powodu Kreml ten rozkaz wydał. [/b]

Nasze władze bardzo się boją. W kraju pogłębia się kryzys, a one nie wiedzą, co robić. To, co zrobiły do tej pory, trudno nazwać działaniami antykryzysowymi. Sprowadzają się one do rozdania pieniędzy zaprzyjaźnionym bankom i firmom. Gdyby student ekonomii zapytany o sposoby walki z kryzysem zaproponował to, co robi nasz rząd, dostałby dwóję.

[b]A co powinno się robić?[/b]

Po pierwsze – lepiej kontrolować przepływ państwowych pieniędzy, ponieważ większość problemów wynika z korupcji. Po drugie – ograniczyć samowolę monopolistów, bo to oni tę korupcję i nadużycia prowokują.

[b]Czy pana zdaniem Rosji grożą masowe protesty? [/b]

Oczywiście będzie dochodziło do poważnych protestów, ale na pewno nie ogarną one całego kraju. Myślę, że powtórki z rewolucji październikowej nie będzie. Nasza inteligencka opozycja też nie wie, czego chcą Rosjanie.

[b]Czy Putin i Miedwiediew mają powody do obaw o swoje stanowiska? [/b]

Putin na pewno, bo firmuje wszystko swoim nazwiskiem i jest odpowiedzialny za obecny kształt państwa i gospodarki. Miedwiediew ma szansę się wykaraskać.

[/ramka]

W rosyjskiej stolicy demonstracje odbyły się w kilku miejscach. Przedstawiciele radykalnej opozycji wyszli na ulice nielegalnie i – jak było do przewidzenia – kilkadziesiąt osób aresztowano. Przeciwko polityce rządu protestowali też – za zgodą władz Moskwy – komuniści Giennadija Ziuganowa na placu Triumfalnym w centrum Moskwy.

Niedługo potem własny mityng antyrządowy próbował przeprowadzić w tym samym miejscu lider zdelegalizowanych narodowych bolszewików Eduard Limonow. Zdążył wprawdzie wdrapać się na pomnik Majakowskiego, by rozpocząć przemówienie do dziennikarzy, ale zanim zaczął mówić, ściągnęła go stamtąd milicja. Po dobie w areszcie wczoraj wyszedł na wolność. – Aresztowano mnie i wielu moich stronników. Ale nie zaprzestaniemy swojej działalności. Będziemy dalej wychodzić na ulice, bo te władze trzeba zmienić – mówi „Rz” Limonow.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021