– Kobiety nie mogą kierować się nadrzędnymi prawami Kościoła. To, co jest, a co nie jest moralne, jest tylko kwestią pewnej umowy społecznej. Zatwierdzanej przez przedstawicieli społeczeństwa – powiedziała niedawno Radiczova, która w rządzie byłego premiera Mikulasza Dzurindy była ministrem spraw socjalnych (2002 – 2006).
Jej słowa oburzyły Rudolfa Balaża, biskupa diecezji w Bańskiej Bystrzycy i wiceprzewodniczący słowackiego episkopatu. Skrytykował kandydatkę liberalno-prawicowej opozycji na prezydenta Ivetę Radiczovą. – A zatem, jeśli deputowani parlamentu umówią się, że zabójstwo nie jest grzechem i pogwałceniem prawa, to możemy bezkarnie mordować? – pytał w kazaniu podczas mszy świętej w Bańskiej Bystrzycy. Poglądy Ivety Radicovej porównał do „prawodawstwa III Rzeszy”.
– Hitler również uzasadniał wszystkie straszne rzeczy zgodą niemieckiego Reichstagu. Przedstawiciele niemieckiego społeczeństwa uznali, że mordowanie Żydów i Romów w obozach koncentracyjnych nie jest grzechem – powiedział. – Najwyższym autorytetem powinny być prawa boskie. To smutne i tragiczne, że na najwyższe funkcje w kraju, gdzie 75 procent obywateli deklaruje wyznanie katolickie, kandydują ludzie, którzy nie rozumieją wagi dziesięciu przykazań – dodał.
Na odpowiedź polityk nie trzeba było długo czekać. Po kilku godzinach Radicova przystąpiła do kontrataku. – Historia nie rozpoczęła się w XX wieku. Pamięta również takie rzeczy jak inkwizycja – oświadczyła. – Nie zamierzam jednak dyskutować o tym, ile bólu zadał wierzącym Kościół w swoich dziejach – dodała.
Słowackie prawodawstwo dopuszcza możliwość przerywania ciąży bez podania przyczyn do 12. tygodnia życia. W ubiegłym roku prawica nie zdołała przeforsować w parlamencie całkowitego zakazu aborcji. Nie pomogły argumenty lidera Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej (KDH) Pavla Hruszovskiego. – Zabijamy rocznie 13 tysięcy nienarodzonych dzieci – oburzał się szef chadecji.