Nie jest dobrze, ale rząd kontroluje sytuację i zrobi wszystko, by zminimalizować skutki kryzysu. Emerytury będą rosnąć, a ratować będziemy w pierwszej kolejności pracowników, a nie przedsiębiorstwa – to najważniejsze przesłanie rosyjskiego premiera, który przez blisko trzy godziny rozliczał się z działalności rządu i prezentował założenia planu antykryzysowego.
Zgodnie ze starą dobrą tradycją Putin zaczął od plusów, chwaląc się, że w ubiegłym roku PKB wzrósł o 5,6 proc., zwiększyła się dostępność Internetu i odnotowano rekordową liczbę urodzeń (1,717 mln). Przypomniał, że kryzys przyszedł do Rosji z zewnątrz i nie dało się go uniknąć. Nie ukrywał, że kryzys potrwa jeszcze długo, jednak na koniec swojego wystąpienia zachował optymistyczny akcent. – Najważniejsze to widzieć światełko w tunelu i wierzę, że nasz program to światełko zapala – skonstatował.
– Zabrakło konstruktywnych planów – ocenia w rozmowie z „Rz” politolog Dmitrij Orieszkin. – Nie będzie populistycznych decyzji, nie będzie gier z podatkami, to dobrze. Ale premier tak naprawdę nie powiedział, co zrobić, żeby podnieść się z dna kryzysu – dodaje.
Rosyjski premier rozliczał się przed parlamentem po raz pierwszy. – To nowa tradycja, kolejny krok w rozwoju systemu politycznego Rosji – powiedział Putin. Rozumiejąc powagę sytuacji, leniwi zazwyczaj deputowani zaskoczyli wczoraj frekwencją – w sali zabrakło tylko 13 posłów. Stawili się też prawie wszyscy wicepremierzy i ministrowie.
Wystąpienia Putina oczekiwano od dawna, ale nikt nie wierzył, że będzie to prawdziwe rozliczenie. Przedstawiciele parlamentarnych frakcji, którym przysługiwały po trzy pytania, zawczasu przyznali się mediom, że nie zamierzają poruszać ostrych kwestii ani, broń Boże, atakować premiera.