Wszystko zaczęło się od komentarza w czołowej amerykańskiej gazecie „Washington Post”, który dotyczył głośnej sprawy Helen Thomas. Amerykańskiej dziennikarki, która powiedziała, że Żydzi powinni opuścić Izrael i „wrócić do Polski”. Autor komentarza, amerykański publicysta żydowskiego pochodzenia Richard Cohen, ostro skrytykował Thomas.
Jako argument dowodzący niedorzeczności jej pomysłu wymienił przypadki zabijania Żydów przez Polaków, jakie miały miejsce zaraz po wojnie. Na czele z pogromem kieleckim. „Ten mini-Holokaust odegrał wielką rolę w podjęciu decyzji o budowie państwa Izrael” – napisał Cohen, podkreślając, że Żydzi nie mogli się czuć w Polsce bezpiecznie.
[srodtytul]Oburzony rabin[/srodtytul]
Tekst Cohena oburzył przedstawicieli społeczności żydowskiej w Polsce. Jej przywódcy rabin Michał Szudrich i przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce Piotr Kadlcik napisali do „Washington Post” list protestacyjny, który został opublikowany na łamach dziennika.
„Jesteśmy zszokowani tym, że przemoc antyżydowska w powojennej Polsce została określona terminem „mini-Holokaust”. Holokaust był jednorazowym wydarzeniem, które nie miało rozmaitych rodzajów i rozmiarów. Skończył się w 1945 roku wraz z upadkiem reżimu nazistowskiego. (...) To wyjątkowo bolesne, że Polska, bliski sojusznik Izraela, który tak blisko współpracuje ze społecznością żydowską, jest oceniana tak samo jak Trzecia Rzesza” – napisali w liście Szudrich i Kadlcik.