Kilka dni temu białoruski dyktator oświadczył, że w tym celu gotów jest nawet przygotować dla więźniów specjalny pociąg, a nawet samolot.
– Wtedy poczułem, że muszę zareagować. Że trzeba coś zrobić, by Białorusini mogli żyć w normalnym, demokratycznym państwie. Dlatego komisja, którą kieruję, ogłosiła, że Litwa jest dla nich otwarta – mówi „Rz" Emanuelis Zingeris, szef Komisji Spraw Zagranicznych litewskiego Sejmu.
To właśnie on i jego komisja są inicjatorami przyjęcia na Litwę oponentów Łukaszenki, skazanych za udział w proteście przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich 19 grudnia zeszłego roku. O ile osób chodzi? Tylko za protest powyborczy na karę więzienia skazano kilkudziesięciu opozycjonistów, w tym trzech kontrkandydatów Łukaszenki.
– Jesteśmy dumni, że obaliliśmy komunizm i staliśmy się państwem zachodnim wyznającym demokratyczne wartości. Dlatego chcemy pomóc tym, którzy wciąż są za żelazną kurtyną. Białoruś przypomina dziś dawny Berlin Wschodni – mówi Zingeris. Podkreśla, że jako państwo UE Litwa jest przygotowana na przyjęcie przeciwników Łukaszenki. Ale nikt do przyjazdu nie byłby zmuszony siłą. Na Litwę mogliby przyjechać tylko ci, którzy wyrażą taką wolę.
Z tym jednak może być problem. Jak twierdzą białoruscy politycy i eksperci, więźniowie polityczni mogą się nie zgodzić na azyl w Unii Europejskiej, gdyż oznaczałoby to ich śmierć polityczną na Białorusi. Trudno też powiedzieć, czy ofertę Aleksandra Łukaszenki należy traktować poważnie.