W tym celu założył studio tatuażu... wewnątrz kościoła. Jak twierdzi wielebny, to tylko jedna z metod na przyciąganie do wiary ludzi, którzy nigdy nie przyszliby do tradycyjnego kościoła. A „Bridge" (Most) taki na pewno nie jest.
Choć kościół pastora Bentleya jest jednym z wielu bezwyznaniowych chrześcijańskich zgromadzeń w Stanach Zjednoczonych, to niewiele ma wspólnego z tym, co zwykle kojarzy się ze świątynią. „Bridge – mówi pastor – został zbudowany na przekonaniu, że mainstreamowa religia przestała mieć znaczenie dla ludzi".
Położona w centrum handlowym świątynia reklamuje się w Internecie m.in. „zrelaksowaną atmosferą i najnowszą muzyką", gdzie oferowane jest „jedzenie i picie dla każdego" i gdzie można przyjść „ubranym tak, jakbyś przyszedł do sklepu spożywczego".
Nie powinno więc dziwić, że frywolne „zrelaksowane" podejście Bentleya nie wszystkim się podoba. Jak sam przyznaje, odkąd otworzył w kościele salon tatuażu, otrzymał sporo listów od oburzonych wiernych.
„Naszym zadaniem jest prowadzenie kościoła w inny, bliski ludziom sposób – tłumaczył się w lokalnej gazecie. – Tutaj możesz zrobić sobie tatuaż w czystym otoczeniu, nie łamiąc swoich zasad moralnych".