– Dlaczego za nas mają decydować, kiedy koalicja zakończy swoją działalność – mówił Jaceniuk. To jego frakcja postanowiła zdecydować o tym i ogłosiła, że opuszcza rządzącą koalicję oraz domaga się sformowana nowego rządu z nowym programem. W ten sposób nowy prezydent nie będzie mógł rozwiązać starego parlamentu, bowiem ten zgodnie z prawem przez dni 30 będzie formował nowy rząd i wybierał nowego premiera. A potem będzie już za późno i wybory odbędą się tak, jak zaplanowano. – Jak może być nowa koalicja na trzy miesiące przed wyborami – wzruszali ramionami deputowani, pytani przez dziennikarzy o sens tych działań, ale prawdopodobnie na najbliższym posiedzeniu posłusznie zagłosują za rozwiązaniem obecnej.
Ekipa Zełenskiego odpowiedziała na razie chaotycznie, chwytając się kruczków prawnych umożliwiających im jednak rozwiązanie Rady. Do sądu okręgowego w Kijowie wpłynął wniosek o uznanie, że koalicja rządząca nie istnieje od trzech lat (w parlamencie bowiem nie ma imiennej listy deputowanych popierających ją). W chaosie prawnym panującym na Ukrainie jest w pełni możliwe, że sąd przyzna rację anonimowemu powodowi. Wtedy jednak nastąpi totalny klincz polityczny, który będzie można rozstrzygnąć tylko rozpędzając parlament siłą.
Eksperci w Kijowie unikają jednak omawiania takiej możliwości. Stawiają na to, że społeczeństwo żywi ogromną niechęć do deputowanych (uważając ich za darmozjadów i łapówkarzy – co wykazują wszystkie badania opinii publicznej), jednocześnie popierając nowego prezydenta, a to powinno stać się argumentem ostatecznym w ewentualnym sporze z parlamentem.
Bez Andrzeja Dudy
Jeśli Zełenskiemu nie uda się rozwiązać Werchownej Rady, to jego prezydentura stanie pod ogromnym znakiem zapytania. Tak prawdopodobnie jego perspektywy oceniła większość zagranicznych partnerów, dość demonstracyjnie obniżając rangę swych delegacji w porównaniu z początkiem w 2014 roku prezydentury Petra Poroszenki – wysłanych na poniedziałkową uroczystość inauguracji. Najbardziej to widać w przypadku USA oraz Niemiec (które wysłały jedynie byłego prezydenta Christiana Wulffa). Wcześniej już okazywana nieufność Berlina stwarza Zełenskiemu dodatkowe, znaczne problemy. Zapowiadał ożywienie tzw. rozmów mińskich, a to bez Niemiec jest niemożliwe.
Do Kijowa nie jedzie prezydent Andrzej Duda, zamiast niego, jak się dowiedziała „Rzeczpospolita" – szef MSZ Jacek Czaputowicz i szefowa jego kancelarii. Będą, jak zapowiadała rzeczniczka ukraińskiego MSZ, prezydenci z Estonii, Gruzji, Litwy, Łotwy i Węgier. Premiera przysyła Mołdawia, wicepremierów Białoruś, Bułgaria, Rumunia i Słowacja, Turcja – wiceprezydenta. Kilka krajów Zachodu reprezentują ministrowie – obrony (Kanada), energetyki (USA), spraw europejskich (Francja). Z Brukseli przylatuje wiceszef Komisji Europejskiej Maroš Šefčovič.
Kto na stanowiska
W ostatnim tygodniu wszystkie liczące się siły polityczne zaczęły szykować się do wyborów, przygotowując kampanie propagandowe przeciw swoim konkurentom oraz wszyscy zgodnie przeciw nowemu prezydentowi. Ale pojawiły się też nowe partie.Jeszcze na początku roku sam Zełenski mówił, że zrezygnowałby ze startu w wyborach prezydenckich, gdyby brał w nich udział inny artysta, kultowa postać na Ukrainie, twórca zespołu Okean Elzy, Swiatosław Wakarczuk. Teraz piosenkarz ten ogłosił, że idzie do polityki i chce stworzyć własną partię, która będzie startowała w wyborach. Popularność Wakarczuka zaćmiewa Zełenskiego i stwarza mu ogromne problemy.