Jean Armand Maillé-Brezé (ur. w 1619 roku) był wśród tych szczurów lądowych wyjątkiem – pułkownik w wieku lat 15, generał galer pięć lat później, a wielki mistrz nawigacji w wieku 24 lat, zginie jako 27-latek, ale w chwale licznych zwycięstw nad Hiszpanami na Adriatyku. Wychowani na morzu marynarze: de Forbin, des Gouttes, Mantin czy Garnier, zajęli w tym układzie miejsca wysokich wprawdzie, ale podwładnych.
Wraz z utworzeniem centralnej administracji morskiej i jej sztabu intendentem (czyli dzisiejszym ministrem) oraz głównym szefem eskadr został… wuj (i dobroczynny opiekun po wczesnej stracie ojca) kardynała, komandor Amador de la Porte. Nie wtrącał się do dowodzenia na morzu, zarządzał za to portami. W sprawach trudnych głos zabierała Rada Marynarki (Conseil de Marine), złożona z doświadczonych kapitanów, pilotów oraz budowniczych okrętów.
Równolegle do reanimacji stoczni próbowano zbudować korpus marynarki. Od 1624 roku prowadzono obowiązkowy rejestr kapitanów, nawigatorów, pilotów, artylerzystów i cieśli, słowem wszystkich objętych pojęciem „ludzie morza”. Marynarze obawiali się służby państwowej, lepiej płatnej niż w wojskach lądowych, ale gorzej niż na statkach handlowych. W czasach morskiej zapaści wielu mieszkańców nadmorskich miast emigrowało za pracą do Anglii, Holandii, na Maltę i – co gorsza – do Hiszpanii. W hiszpańskiej flocie służyli zwłaszcza marsylczycy i tulończycy, którzy – jak się skarżyli królewscy urzędnicy – wiali pod banderę Habsburgów „bez pozwolenia i pod pretekstem wypływania na połów”.
Na galerach niewielu było ochotników, do wioseł posyłano więc jeńców wojennych, a zwłaszcza więźniów z niewysokimi wyrokami i zgarniętych z ulic miast włóczęgów. Podobnie zapewniano napęd galerom w całej śródziemnomorskiej Europie. Richelieu nie stworzył wprawdzie regularnych oddziałów marynarki (miały one charakter prowizoryczny, tylko na czas wojny), ale dopilnował stworzenia formacji wyćwiczonego pułku galerników.
Na okrętach ściśle rozdzielano funkcje oficerskie, wojskowi do nawigacji się nie wtrącali. Pozostawała ona domeną mistrza oraz jego pomocników od żagli, steru oraz podoficerów; piloci zajmowali się obserwacją brzegu i manewrami przy wejściach/wyjściach do/z portu. Oddzielną grupę tworzyli chirurg, kapelan oraz zarządzający sprzętem i żywnością, a także listami żołdu pisarz, do którego należało też prowadzenie kroniki pokładowej z trasą okrętu, bitwami i pryzami.
Richelieu przymierzał się do stworzenia stałego korpusu oficerów. Dla pozoru utrzymywał wprawdzie, że „od ufryzowanych kawalerów woli wielkich, dzielnych marynarzy wykarmionych wodą morską i butelką”, zrobił jednak wszystko, by do floty przyciągnąć szlachtę. Od 1631 roku państwo wzięło na utrzymanie ok. 60 kapitanów także podczas pobytu na lądzie. Pochodzili z różnych stron (szlachta bretońska, gaskońska i prowansalska), nie przebierano też w wyznaniach – mądry kardynał docenił klasę kilku protestanckich przeciwników z La Rochelle.
Nieco inaczej wyglądała kadra na galerach: dowodzili ich właściciele, często przygotowani do wojny morskiej przez zakon maltański. Ich pycha dorównywała wyszkoleniu, a niesubordynacja przyczyniła się do kilku bolesnych porażek.
Aż do 1631 roku kapitan był panem i bogiem okrętu: z przekazanych państwowych pieniędzy wyposażał go, zbroił i utrzymywał, a także mustrował, opłacał i żywił załogę. Nie trzeba dodawać, że czynione kosztem podwładnych oszczędności były chlebem powszednim. Kardynał podporządkował okręty portowej biurokracji, która zarządzała nimi w czasie postoju. Do portów w Breście, Brouage i Hawrze zawitali komisarze, szefowie eskadry, komendanci portu i oficerowie artylerii wraz z podwładnymi. Galery utrzymały swój odrębny system zarządzania i dowodzenia.
Marynarskiego zawodu uczyło morze. Szkół bowiem nie było. Nie bez racji opisujący prawa i obyczaje morskie XVII-wieczny prawnik z Bordeaux Estienne Cleirac skarżył się, że francuscy marynarze „bardziej nadają się do opróżniania butelek, wchłaniania wódki i palenia tytoniu niż sprawnego posługiwania się astrolabium, zegarem słonecznym czy laską Jakuba”. Prawda, że w latach 20. planowano sponsorowaną przez państwo naukę hydrografii, ale szkoła nie powstała. Podobnie jak szkoła morska, o której myślał Richelieu. Udało mu się jednak wybrać 16 młodych szlachciców, którzy na koszt państwa kształcili się w portach na oficerów marynarki; za Ludwika XIV minister Colbert przekształci ich w Gardes de la Marine, gwardię marynarki.
Największym, choć specyficznym, ośrodkiem szkoleniowym był Zakon Kawalerów Maltańskich (dawni szpitalnicy i joannici), usadowiony na Malcie od 1530 roku, po wygnaniu przez sułtana Sulejmana Wspaniałego z Rodos. Młodzi francuscy szlachcice wstępowali do zakonu, nabierając doświadczenia w walkach z Turkami i piratami śródziemnomorskimi. Uczyli się zarazem teorii, gdyż na Malcie nie tylko wychowywano marynarzy w duchu chrześcijańskim, lecz także kształcono. Pomiędzy kapitanami królestwa Francji wpisanymi do rejestru w 1635 roku było pięciu komandorów maltańskich.
W 1635 roku, za zgodą króla, Richelieu, książę Kościoła, dołączył do wojujących w ramach wojny trzydziestoletniej z katolickimi Habsburgami protestanckich Szwedów i Turków. Wsparta przez równie protestanckich Holendrów flota Francji wystąpiła przeciw Hiszpanii na Atlantyku i Morzu Śródziemnym. Walczący ze zmiennym szczęściem francuscy marynarze prowadzili operacje na morzu, wysadzali desanty, współpracowali z armią lądową (oblężenie Tarragony w 1641 roku). Pierwszy raz od wojny stuletniej flota spod znaku trzech złotych lilii ważyła na szali wojny. Śmierć jej twórcy – Richelieu (4 grudnia 1642 roku), i patrona – Ludwika XIII (14 maja 1643 roku), nie zatrzymała rozpoczętego 20 lat wcześniej procesu.