Korespondencja z Kabulu
– A słyszałaś, jak grał to Rubinstein? A Friedmian? Friedmian grał najpiękniej! – chłopak trajkoce jak najęty wyraźnie skrępowany moim milczeniem. Przed chwilą grał chopinowskie nokturny. Słyszałam je w wykonaniu słynnych pianistów, ale nigdy nie spodziewałabym się takiej dojrzałości muzycznej po chłopcu, który ćwiczy w maleńkiej salce w Kabulu zaledwie od czterech lat. Wcześniej Said był jednym z tysięcy afgańskich dzieci ulicy.
Przed zgiełkiem
Siedzimy na murku przed wejściem do kabulskiego Instytutu Muzycznego. Przed piątą rano dopiero zaczyna świtać. Miasto wolno się budzi do zgiełku porannych korków i tumanów kurzu, które wkrótce uniosą się wszędzie, utrudniając oddychanie. Pewnie Kabul nie byłby tak koszmarnie tłoczny, gdyby nie afgański rząd i cudzoziemcy, którzy bojąc się zamachów, zawłaszczają kolejne ulice i odgradzają je wysokimi murami z szarego betonu. Afgańczykom zostawili zaledwie kilka głównych arterii. W pięciomilionowym mieście, gdzie nie obowiązują przepisy ruchu drogowego, a praca policjanta jest zawodem najwyższego ryzyka, w korkach tkwi się godzinami.
Teraz jest jeszcze cicho. Mimo chłodu strażnik owinięty w brudny koc śpi na ławce przy szkolnej bramie. Pewnie by mnie nie wpuścił, gdyby nie wstawiennictwo Saida, który codziennie zjawia się w szkole około 4 rano, zanim przyjdą inni uczniowie i zajmą salę, w której stoi fortepian. – Do uzbrojonych żołnierzy, strzelanin między gangami czy zamachów można się jakoś przyzwyczaić – mówi. – Ale kiedy jeździłem rano rowerem do szkoły, w tym chaotycznym korku, za każdym razem myślałem: dziś zginę. Dojeżdżałem do szkoły, do fortepianu, zaczynałem grać i muzyka sprawiała, że przestawałem się bać.
Said miał jeszcze jeden powód tak wczesnych przyjazdów do szkoły: w domu nie miał instrumentu. W mieście, gdzie średnia miesięczna pensja to 300 dolarów, a ceny żywności bardzo nie odbiegają od tych w Polsce, kupno pianina za kilka tysięcy nie było możliwe. Dopiero kilka tygodni temu, dzięki pomocy darczyńców z zagranicy, Said dostał keyboard. Mimo to do szkoły wciąż przyjeżdża przed świtem.