Co najmniej 500 mln. euro kosztować będzie niemieckich podatników wycofanie się resortu obrony z kontraktu nabycia dla Bundeswehry floty samolotów bezzałogowych. W chwili gdy rząd Angeli Merkel forsuje nie tylko we własnym kraju ale i w strefie euro drastyczne cięcia budżetowe afera z dronami nabiera ciężaru gatunkowego zwłaszcza przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu.
Resort obrony zdecydował się na zerwanie niedawno kontraktu z amerykańskim koncernem Northrop Grumman oraz europejskim konsorcjum EADS gdy okazało się, że nie ma szans aby opracowany dla Bundeswehry dron "Euro Hawk" mógł uzyskać certyfikaty umożliwiające poruszanie w europejskiej przestrzeni powietrznej. Rzecz w tym, że "Euro Hawk" nie jest wyposażony w skuteczny system zapobiegający kolizjom z innymi statkami powietrznymi. Start i lądowanie takiej maszyny wymaga więc tworzenia specjalnych zamkniętych korytarzy powietrznych. W USA nie ma z tym większego problemu gdyż podobne drony stacjonują w odległych bazach lotniczych. W Europie takich baz nie ma.
— Było to wiadomo od dawna — udowadnia " Der Spiegel " powołując się na wewnętrzne dokumenty ministerstwa obrony z których wynik, że odpowiedni departament informował kierownictwo resortu już półtora roku temu o braku możliwości dostosowania amerykańskiego drona do warunków europejskich.
Czytaj więcej w jutrzejszej "Rz"