Korespondencja z Rygi
Już jednak wiadomo, że dokument będzie zawodem dla Kijowa. Świadczy o tym zatwierdzony już projekt.
Okazuje się, że słowa, za które przeszło rok temu ginęli Ukraińcy na Majdanie, ostatecznie w deklaracji szczytu się nie pojawią. Nie będzie więc obietnicy, że nawet w odległej przyszłości i za cenę bolesnych reform Ukraina, podobnie jak Gruzja i Mołdawia, znajdą się kiedyś w Unii Europejskiej.
- Stanęło na formule, że "Unia uznaje europejski wybór Ukrainy". Ale to w żadnym przypadku nie oznacza perspektywy członkostwa. Właściwie nie wiadomo, co to oznacza - mówi prosząc o zachowanie anonimowości wysoki rangą urzędnik UE.
Johannes Hahn, komisarz ds. poszerzenia Unii, jest bardziej dyplomatyczny. - Chcemy jasno stwierdzić, że każdy kraj ma prawo do suwerennego wyboru swojej przyszłości. To podstawowa zasada prawa międzynarodowego - tłumaczy "Rzeczpospolitej".