16 listopada pierwsza strona wydania francuskiego dziennika Liberation zaprezentowała zdjęcie grupy młodych ludzi, którzy czuwają w pamięci o ofiarach paryskich zamachów. Nazwano ich generacją Bataclan od miejsca koncertu, w którym zamachowcy zebrali najbardziej krwawe żniwo. Nowa grupa prezentuje się jednak dobrze głównie na papierze. Ewentualnie jeszcze w internecie.
Rzeczywistość nie polega jednak na ocenianiu zjawisk przez pryzmat aktywności w sieci. Liczą się twarde dane. Pod tym względem Belgia przoduje w kategorii najbardziej aktywnego kraju jeżeli chodzi o wspieranie ekstremistów. Badania niezależnego analityka, Pietera Van Ostaeyena dowodzą, że ten kraj ma w przeliczeniu na pojedynczego mieszkańca najwięcej bojowników. 516 Belgów pojechało do Syrii i Iraku zasilając szeregi ISIS. Od samego tylko kwietnia br. ta liczba wzrosła o 31 osób.
Populacji Belgii licząca 640 tys. statystycznie wystawia jednego bojownik na 1260 mieszkańców. Przerośnięta biurokracja oraz kłopoty z dwujęzycznością francusko-flamandzką powodują, że trudności powstające w lokalnych społecznościach muszą długo czekać, zanim trafią do odpowiednich służb. W efekcie ten marazm wraz z liberalnym podejściem do posiadania broni, tworzy w tym niepozornym kraju o niezbyt wojowniczych skłonnościach idealne środowisko do powstawania ekstremizmu.
Generacja Bataclan nie ma z procesem zaawansowanym na tak szeroką skalę szans, Czasy mediów społecznościowych cechuje inny rodzaj przeżywania doświadczeń. Liczy się szybkość i powielanie tego, co robią inni. Szybko można coś przekazać za pośrednictwem własnego profilu, zamanifestować swoje poparcie lub oburzenie. To wszystko jednak staje się coraz bardziej powierzchowne, relacje ulegają spłyceniu poprzez ich wirtualny charakter, a zmiana zdjęcia profilowego z taką czy inną flagą załatwia całą sprawę. Nie trzeba działać, wystarczy podpisać post odpowiednim hashtagiem.
Socjologowie wskazują, że to nie jest prawidłowy kierunek. Ludzie na tym ubożeją, a nie stają się dzięki sieci mądrzejsi. Być może niedługo zostanie odkryty bezpośredni związek między nadużywaniem Facebooka i Twittera a rosnącym zaangażowaniem w środowiska ekstremistyczne. To nie jest normalne bowiem, że rozwinięte zachodnie kraje, te same, które teraz w świętym proteście burzą się na zamachowców, zdążyły w ciągu kilku ostatnich lat wyprodukować 30 tys. bojowników wybierających ISIS zamiast UE.