Kilka dni temu Raul Romeva, jeden z najbardziej znanych katalońskich działaczy niepodległościowych, wysłał do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza list, w którym przedstawił się jako „minister spraw zagranicznych Katalonii". Prosi o pomoc w „rozwiązaniu wielkich zadań, jakie nam powierzyli w demokratyczny sposób obywatele".
Sformułowanie pozostaje ogólne, ale to pułapka. Jeśli Schulz jako przedstawiciel władz Unii w jakikolwiek sposób podejmie dialog z Romevą, będzie to znaczący krok na drodze do uznania przez społeczność międzynarodową niepodległego państwa katalońskiego.
Dlatego władze Hiszpanii reagują na katalońską ofensywę dyplomatyczną nerwowo. Tym bardziej że taki sam plan, jaki powzięto w stosunku do Schulza, władze Katalonii mają także wobec władz poszczególnych krajów Unii, w tym Polski.
– Trybunał Konstytucyjny Hiszpanii uważa, że powołanie katalońskiego „Ministerstwa Spraw Zagranicznych" jest nielegalne, bo tylko rząd hiszpański ma prawo do prowadzenia polityki międzynarodowej. Dlatego zawiesił na razie na pięć miesięcy działalność tego „ministerstwa" aż do wydania ostatecznego wyroku w tej sprawie. Wszelkie oficjalne kontakty z przedstawicielami tego urzędu są więc nielegalne – mówią źródła w hiszpańskiej ambasadzie w Warszawie.
Adrian Casals, szef „delegacji rządu katalońskiego" w Austrii, nie zamierza się jednak temu wyrokowi poddawać. To właśnie on jest odpowiedzialny za nawiązanie kontaktów z krajami Europy Środkowej, w tym z Polską.