Przedwczoraj, 18 czerwca, w Radysach odbyła się najpoważniejsza jak dotąd interwencja w schronisku dla zwierząt w Polsce.
Organizacje broniące praw zwierząt już wielokrotnie kierowały skargi na działalność schroniska w Radysach. Istniało poważne podejrzenie, że jego właściciele, oferując najniższy koszt za przyjęcie psa i wygrywając kolejne przetargi w wielu gminach, również znacznie oddalonych od miejscowości, prowadzą biznes oparty na cierpieniu zwierząt. Za każde zwierzę inkasowali ponad 1000 zł i na tym kończyła się "opieka" nad zwierzęciem.
Jak piszą aktywiści organizacji "Ratujemy zwierzaki", "tylko z oficjalnych danych wynika, iż w kilku pierwszych miesiącach 2020 roku ze schroniska w Radysach wyjechało prawie 4 tony martwych psów".
Schronisko od lat cieszyło się fatalną sławą, ale wszelkie próby pociągnięcia właścicieli do odpowiedzialności za znęcanie się nad zwierzętami kończyły się fiaskiem - odmową wszczęcia śledztwa lub umorzeniem.
Ostatecznie organizacji "Ratujemy zwierzaki" udało się doprowadzić do interwencji. W czwartek o 6 rano na teren schroniska w Radysach weszło prawie 100 osób - wolontariusze organizacji prozwierzęcych, zoopsycholodzy, lekarze i technicy weterynarii oraz policjanci z Wydziału Przestępczości Gospodarczej i Prokuratury i biegły sądowy.