Taką informację ujawnił małopolski kurator oświaty Józef Rostworowski. – Nie wiem jeszcze, w jakich okolicznościach doszło do tych prób samobójczych. Ale ten sygnał jest bardzo niepokojący. Gdyby nauczyciele o tym wiedzieli, może nie doszłoby do tragedii – mówi „Rz”. – Do szkoły wysłałem swoich przedstawicieli. Musimy zrobić dokładną diagnozę, jaka była rola uczniów, jakie panowały w szkole relacje z nauczycielami i współpraca z rodzicami. Rostworowski podkreśla, że Sandra jest jedną z lepszych uczennic, nie opuszcza lekcji. Pochodzi z normalnej rodziny. Wieś Przeciszów koło Oświęcimia wciąż przeżywa czwartkowy dramat. – Ludzie są w szoku. Nigdy czegoś takiego u nas nie było – wzdycha wójt gminy Józef Klimczyk. Sprawę przeżywają koleżanki i koledzy Sandry ze szkoły podstawowej. Rozmawiali z nimi pedagodzy i psycholodzy. Nauczyciele odmawiali rozmów z dziennikarzami, nie chcieli też ich wpuścić do szkoły, chroniąc uczniów przed zainteresowaniem mediów.

Dziewczynka po tragicznym skoku z ponad 10 m przeszła w oświęcimskim szpitalu pięciogodzinną, bardzo poważną operację. – Powoli wychodzi z szoku. Jej stan jest ciężki, ale stabilny. Nie ma zagrożenia życia – powiedziała „Rz” dyrektor szpitala Sabina Jaworowska.

Skok spowodował poważne złamania nóg i pęknięcie miednicy. Upadek zamortyzowała pryzma śniegu przed szkołą. Zdaniem lekarzy rehabilitacja może potrwać nawet pół roku. Dziewczynka i czuwający przy niej rodzice nie życzyli sobie spotkań z dziennikarzami. Sandra nie chciała też rozmawiać z psychologiem.

Przez cały dzień policjanci pod nadzorem prokuratury starali się ustalić okoliczności i przyczyny samobójczego skoku uczennicy VI klasy, przesłuchiwali uczniów i nauczycieli. – Badamy różne wątki, by ustalić, czy ktoś mógł mieć wpływ na targnięcie się na życie przez dziewczynkę – mówi zastępca prokuratora rejonowego w Oświęcimiu Mariusz Słomka. Policja ma kserokopię zdjęcia Sandry z jej chłopakiem. – Nie ma tam nic bulwersującego: dwie obejmujące się postacie w niewinnym pocałunku – mówi jeden z policjantów. Ale to zdjęcie rozsyłane MMS-ami i wywieszone w szkolnej gablotce wywołało kpiny kolegów i prawdopodobnie było przyczyną desperackiego kroku.

Dziewczynka przeszła bardzo poważną operację. Wychodzi z szoku. Jej stan jest ciężki, ale stabilny